Na plagę kradzieży skarżą się rolnicy z okolic Dzierżoniowa. Giną nie tylko maszyny, ale także żywy inwentarz.
Nie pomogą rogi, nie pomoże też ujadanie psa. Na poddzierżoniowskiej wsi
zagrożone jest każde zwierze i każda maszyna. – Pięć tuczników poszło do
nowego właściciela. Nie znalazły się. Policja bezradna, nikt się nie przyznał,
nie oddał – skarży się mieszkanka wsi
Roztocznik.
Złodziejskie szajki są świetnie zorganizowane. -
Penetrują dosyć dokładnie obejścia, gospodarstwa, budynki inwentarskie, ale
również pola uprawne, na których coraz częściej rolnicy pozostawiają prawdziwe
„skarby” – mówi dzierżoniowski policjant. W gospodarstwie Teresy
Biernackiej sprawcy w ciągu kilku godzin rozebrali jedną trzecią
ciągnika.
Policja potwierdza – jest coraz więcej
przypadków okradania gospodarstwach rolnych. Złodzieje nie oszczędzają nawet
przedstawicieli wiejskiej władzy. Sołtysowi Tuszyna ukradli ciężkie brony
pięciopolowe.
Niektórzy rolnicy są już zrezygnowani. Policja
na razie jest bezsilna. Żaden złodziej nie został złapany. Straty rolników nie
są błahe. Mąż pani Teresy musi kupić części do ciągnika za ponad tysiąc złotych.
Sołtys Tuczyna skradzione brony wycenił na 6 tysięcy.