Ministerstwo rolnictwa proponuje gruntowne zmiany w przepisach dotyczących ubezpieczania upraw rolniczych i zwierząt gospodarskich. Są one wprowadzone po to, aby wszyscy rolnicy wykupywali polisy, co ma zostać osiągnięte dzięki wprowadzeniu obowiązkowych ubezpieczeń i obniżeniu wysokości polis. Czy ten cel uda się osiągnąć?
Wydawało się, że wprowadzone kilka lat temu przepisy o ubezpieczeniach w rolnictwie raz na zawsze załatwią sprawę ochrony gospodarstw przed ekonomicznymi skutkami powodzi, suszy, gradobicia, huraganu czy osunięcia ziemi. Na rolników nałożono obowiązek ubezpieczenia przynajmniej połowy upraw i zwierząt gospodarskich, ale obowiązek okazał się teoretyczny, bo takie polisy, jak wynika z oficjalnych danych firm ubezpieczeniowych, wykupił tylko co dziesiąty polski rolnik. Zdecydowana większość gospodarzy zrezygnowała więc z ubezpieczania się, tłumacząc zazwyczaj, że nie stać ich na zakup zbyt drogich polis (przeciętnie koszt polisy stanowił około 7 proc. wartości ubezpieczanych upraw i zwierząt). Dlatego minister rolnictwa Marek Sawicki zapowiedział przygotowanie nowej ustawy o ubezpieczeniach w rolnictwie od klęsk żywiołowych i podał też główne kierunki zmian.
Przede wszystkim ma być wprowadzona zasada powszechnego obowiązku ubezpieczania się nie tylko dla rolników, ale także dla firm ubezpieczeniowych. Innymi słowy, jeśli jakaś firma ubezpieczeniowa sprzedaje polisy majątkowe rolnikom, będzie miała także ustawowy obowiązek ubezpieczenia upraw i zwierząt. Resort liczy na to, że ponieważ polisy majątkowe są bardzo dochodowe dla ubezpieczycieli, a wykupuje je coraz więcej rolników, to aby nie tracić rynku, firmy będą też oferowały polisy zabezpieczające przed skutkami ekonomicznymi klęsk naturalnych. Ale istotne jest to, że ponieważ swoje gospodarstwa musieliby ubezpieczać wszyscy rolnicy, to wtedy towarzystwa ubezpieczeniowe nie mogłyby narzekać na niską rentowność polis, bo udałoby się w skali kraju zebrać na tyle wysoką kwotę, która zagwarantuje zarówno wypłatę pieniędzy dla poszkodowanych w wyniku powodzi czy wichury, jak i zysk dla firm ubezpieczeniowych. Ponadto aby uprościć system, minister Sawicki proponuje połączenie wszystkich ryzyk w jedną polisę - teraz rolnik musi się oddzielnie ubezpieczać od różnych klęsk żywiołowych.
- Rzeczywiście pomysł wprowadzenia powszechnych ubezpieczeń w rolnictwie powinien spowodować obniżenie składki, bo wynika to z prostych zasad ekonomicznych stosowanych przez towarzystwa ubezpieczeniowe w ocenie ryzyka - mówi Artur Kamiński, przedstawiciel jednej z dużych firm ubezpieczeniowych. - Taka sama zasada obowiązuje w przypadku innych grup ubezpieczonych. Gdyby np. wszyscy kierowcy wykupywali polisy AC, to wtedy na pewno ich wartość by spadła. Gdyby wszyscy ludzie ubezpieczali mieszkania, także pojedyncze polisy by potaniały - dodaje.
Ale wielu ekspertów przekonuje, że zmiany zaproponowane przez ministra Sawickiego nie wejdą szybko i łatwo w życie. Już teraz np. przedstawiciele Polskiej Izby Ubezpieczeń twierdzą, że jeśli rząd będzie chciał połączyć w jedną polisę kilka ryzyk, to powinny zostać uwolnione stawki taryfowe - innymi słowy, byłyby one znacznie zróżnicowane w poszczególnych regionach. Szykuje się więc poważna batalia w parlamencie, bo ubezpieczyciele na pewno będą bronić swoich interesów. Zdaniem specjalistów, najtrudniej będzie się dogadać w sprawie ubezpieczeń upraw od skutków suszy. Taka klęska ma zazwyczaj największy zasięg i powoduje najwyższe straty finansowe. Nawet ostatnie powodzie, choć niszczycielskie, to jednak dotknęły stosunkowo niedużą część gospodarstw. Lokalny zasięg mają również wichury, gradobicia czy oberwania chmury. A susza, tak jak to było kilka lat temu, potrafi objąć niemal cały kraj. Dlatego ubezpieczyciele będą przekonywać rząd, aby od suszy rolnicy ubezpieczali się oddzielnie, a w jedną polisę można by połączyć pozostałe ryzyka. Interesy i postulaty rolników są zaś całkowicie odmienne.
9525697
1