W nocy z 30 na 31 października śpimy o godzinę dłużej, następuje bowiem zmiana czasu z letniego na zimowy.
Takie zabiegi są dyktowane względami ekonomicznymi. Zmieniamy czas na letni, by zaoszczędzić m.in. na energetyce. Jesienią kiedy dni są krótsze wracamy do czasu w naszym położeniu geograficznym.
Takie zabiegi są dokonywane w całej Europie.
Czy jakieś państwo może odmówić zmiany czasów? - takie próby podejmowali wcześniej Francuzi, a ostatnio Litwini.
"Te próby są po prostu nieopłacalne" - tłumaczy Jerzy Michałowski ekonomista z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Zaznacza, że korzyścią w tej sytuacji jest jednolitość i wyłamanie się któregoś z krajów w tego systemu stwarzałoby problemy dla wszystkich pozostałych.
Co do ewentualnych korzyści i strat wynikających ze zmiany czasy ekonomiści nie są zgodni. Jedni wskazują na zysk płynący ze zmiany czasu, inni wskazują na konieczność przestojów w pracy. Większych kosztów zmiany czasu ekonomista Jerzy Michałowski upatruje raczej w naszym przystosowaniu się do tej zmiany. Ludzie, którzy mają ustabilizowany tryb życia potrzebują bowiem kilku dni, by przestawić swój zegar biologiczny.