Od niedzielnego ranka Małopolski Zarząd Dróg Wojewódzkich rzucił do walki z zimą 77 pojazdów. Na głównych drogach nie było już połamanych drzew, ale drogówka apelowała o stosowanie opon zimowych. Po południu uporano się ze skutkami piątkowej wichury, choć w Małopolsce bez prądu pozostawało aż 30 tys. domów, a uszkodzonych zostało 2860 stacji transformatorowych. Zanotowano nawet przerwy w ruchu pociągów.
W niedzielę po południu prawdziwa zamieć rozpętała się nad zakopianką, wywołując gigantyczny korek.
W tym samym czasie zima zaatakowała Nowy Sącz. Dyżurny Zakładu Energetycznego nie nadążał z przyjmowaniem zgłoszeń o zerwanych liniach elektrycznych. Pełne ręce roboty mieli strażacy, wzywani do zwalonych drzew. W Krynicy wichura zrywała dachy. Na szczęście nie ucierpiał nikt z ludzi. Pogoda popsuła natomiast szyki narciarzom, gotującym się do otwarcia sezonu.
W miniony weekend miały ruszyć pierwsze wyciągi w Zakopanem. I choć na stokach pojawiły się armatki śnieżne, Gubałówka, Szymoszkowa i Nosal były zamknięte.
- Przeszkodził nam wiatr - wyjaśnia Marian Strama, właściciel wyciągów pod Nosalem w Zakopanem. - Myślę, że jutro lub pojutrze ruszymy.
Śnieg najsłabiej atakował krajową ,czwórkę", ale właśnie na tej trasie w niedzielę ok. godz. 13 doszło do poważnego wypadku na granicy miejscowości Chełmiec i Moszczenica. Uczestniczyły w nim cztery samochody, trzy osoby odniosły obrażenia. Przez dwie godziny ruch był utrudniony.
Do wypadku spowodowanego ślizgawicą doszło też w Krakowie. Na ul. Krakowskiej zderzyły się dwa samochody, dwie osoby zostały ranne. W sumie w Małopolsce do godz. 21 było dziesięć wypadków. Obyło się bez ofiar.