Tylko 1/4 Włochów uprawnionych do głosowania wzięła udział w referendum nt. złagodzenia ustawy o sztucznym zapłodnieniu. Do tego, by zmienić restrykcyjne przepisy, trzeba było dwa razy więcej głosów.
We Włoszech trwa poszukiwanie winnych referendalnej porażki. Lewicowi politycy i sympatyzujący z nimi dziennikarze oskarżają o nią Kościół i przewodniczącego włoskiego episkopatu kard. Camillo Ruiniego, który wspierany przez papieża zachęcał Włochów, by zrezygnowali z głosowania.
Jednak rzymianie, z którymi rozmawiała korespondentka RMF, jako przyczynę fiaska wskazują brak jednolitego stanowiska ze strony politycznych elit i zbyt skomplikowany temat samego referendum.
W naszej polityce jeden jest przeciw drugiemu; nic nie można z tego zrozumieć - mówi starsza kobieta. Włosi nie zostali dobrze poinformowani. A to przecież bardzo delikatna kwestia - dodaje inny mieszkaniec Rzymu.
Wygląda na to, że Włosi zniechęcili się do referendum, choć to najważniejsza instytucja w demokracji – podsumowuje starszy mężczyzna. W podobnym tonie wypowiada się większość obserwatorów i komentatorów włoskiej sceny politycznej.