Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Zboża drożeją, a co dalej

2 listopada 2007
W ostatnich tygodniach gwałtownie rosną ceny zbóż na polskim rynku. Wkrótce ta sytuacja odbije się na większości firm działających w sektorze spożywczym. Produkcja rolna, młyny, kaszarnie, wytwórnie pasz, zakłady mięsne, producenci makaronów i słodyczy, piekarze - to naczynia połączone. Jeżeli coś złego wydarzy się w jednej, można być pewnym, że wkrótce poczują to wszystkie firmy zależne od zboża. A potem ich klienci.

Ceny zboża dochodzą do 900 zł za tonę. Według części ekspertów to jeszcze nie koniec. Jest oczywiście grupa osób zadowolonych z takiej sytuacji, to producenci zboża, którzy robią interes życia.

- Sytuacja na rynku zbóż w Polsce kształtuje się pod wpływem zmian na rynku europejskim i światowym. Obecne ceny są najwyższe od kilkunastu lat, co jest spowodowane zwiększonym zapotrzebowaniem na ziarno oraz spadkiem poziomu zapasów - mówi Wojciech Mojzesowicz, minister rolnictwa i rozwoju wsi. Według szacunków Międzynarodowej Rady Zbożowej (IGC), światowe zbiory zbóż w roku gospodarczym 2007/2008 osiągną poziom 1 653 mln ton, natomiast światowe zapotrzebowanie na zboża to 1 670 mln ton. Przewiduje się, że zapasy na koniec bieżącego roku gospodarczego spadną do dramatycznego poziomu 242 mln ton.

Za mało zboża

Z szacunków IGC wynika, że tegoroczne zbiory zbóż we Wspólnocie będą na poziomie 258,7 mln ton, tj. mniejszym o 7,6 mln ton niż w roku ubiegłym. Oznacza to, że produkcja zbóż w UE (258,7 mln ton) nie pokryje poziomu ich konsumpcji (262,4 mln ton), a pod koniec roku poziom zapasów zmniejszy się do 20 mln ton. Obecnie ceny zbóż w Polsce są jednymi z najniższych w UE, co można tłumaczyć stosunkowo dobrymi zbiorami i lepszą jakością ziarna niż w innych krajach członkowskich. Według danych Komisji Europejskiej cena pszenicy konsumpcyjnej we wszystkich krajach Wspólnoty na południu i zachodzie Europy już dawno przekroczyła poziom 200 euro/t. W Polsce cena ta obecnie utrzymuje się na poziomie ok. 190 euro/t.

- W Polsce dodatkowym problemem jest to, że rolnicy mimo wysokiej ceny ciągle trzymają zboże w magazynach. Moim zdaniem, cena jest korzystna, więc powinni już je sprzedawać - wyjaśnia Wojciech Mojzesowicz. - Uważam, że w związku z przetrzymywaniem zboża może dojść do przegrzania koniunktury, bo w październiku i listopadzie rolnicy będą masowo sprzedawać ziarno, ponieważ będą potrzebowali pieniędzy na nawozy, paliwo, środki ochrony roślin i nasiona. A wtedy nastąpi znaczny spadek cen. Należy więc powoli sprzedawać korzystając z dobrej koniunktury.

Rosnące ceny zbóż mają także bezpośredni wpływ na przemysł młynarski i ceny mąki. Powodują również wzrost kosztów produkcji pasz, co przyczynia się do zmniejszenia opłacalności produkcji zwierzęcej. Oceniając możliwy wpływ cen zbóż na przemysł piekarniczy i ceny pieczywa należy wziąć pod uwagę fakt, iż ceny ziarna mają wpływ na kształtowanie się cen produktów przetwórstwa, w tym pieczywa, ale tylko w pewnej ich części. Koszt zboża "zawartego" w pieczywie stanowi w przybliżeniu 15 proc. ceny tego drugiego. Dlatego według ministra nie należy spodziewać się zbyt wysokiego jej wzrostu.

Zaskakujący wzrost cen

- Nie rozumiem alarmujących głosów firm z branży spożywczej. Rok temu rozmawiałem z rolnikami, którzy byli przerażeni tym, że muszą sprzedawać pszenicę po 300-400 zł/t. Przez co nie mieli pieniędzy na inwestycje, materiał siewny, nawozy czy środki ochrony roślin. Wtedy żaden producent makaronu, mąki, a nawet piekarz nie mówił o tym, że cena jest za niska, bo rolnicy nie mają na życie - mówi minister rolnictwa. - To realia wolnego rynku. Osobiście jednak uważam, że ani tak wysokie ceny jak teraz, ani tak niskie jak w ubiegłym roku nie są dobre ani dla producentów, ani dla przetwórców.

Ministerstwo Rolnictwa zwróciło się z wnioskiem o podjęcie działań umożliwiających zwiększenie podaży zbóż z importu na rynek europejski. - Jeżeli chodzi o interwencję, mamy tak naprawdę niewielkie możliwości. Powodem jest to, że jesteśmy w UE i obowiązują nas zasady Wspólnej Polityki Rolnej - wyjaśnia Wojciech Mojzesowicz.

- Obecny wzrost cen można było przewidzieć jeszcze przed żniwami. Jest on jednak tak duży, że zaskoczył nawet samych producentów - mówi Zbigniew Kaszuba, prezes Krajowej Federacji Producentów Zbóż (KFPZ). Fala podwyżek przyszła do nas z Europy Zachodniej, gdzie ceny zbóż osiągnęły wysoki poziom już dawno. Polski rynek po prostu podąża za trendami wyznaczanymi przez inne kraje Europy. Jednak w naszym kraju ceny są nadal dużo niższe niż np. w Niemczech.

- Popyt osłabia się wraz ze wzrostem cen na naszym rynku - zaznacza Zbigniew Kaszuba. O ile mogą wzrosnąć ceny w Polsce, pokazują notowania zbóż na giełdach w Londynie, Francji i Węgrzech. Zagraniczne rynki notują obecnie cenę ok. 230 euro/t i to jest wyznacznik cen europejskich i światowych.

Tegoroczna produkcja zbóż w Polsce jest oceniana na 24-24, 5 mln ton, co jest wynikiem lepszym o 18 proc. niż w roku ubiegłym. Należy jednak zaznaczyć, że rok 2006 był fatalny pod względem zbiorów. Jednocześnie tegoroczne zbiory są gorsze niż średnia wieloletnia, która oscylowała na poziomie 25 mln ton. - Poziom produkcji z minionego lata może nie pokryć w całości potrzeb krajowych i stąd tak duży wzrost cen, który spotęgowały dodatkowo małe zapasy ziarna na przednówku - wyjaśnia prezes KFPZ.

- Moim zdaniem, cena 850 zł/t jest górną granicą, a być może wkrótce dojdzie nawet do niewielkiego spadku. Można powiedzieć, że mamy obecnie do czynienia z powolną stabilizacją cen na dość wysokim poziomie. Jeżeli dochodzi do transakcji, w których płaci się 900 zł/t pszenicy, są to pojedyncze przypadki - wyjaśnia Zbigniew Kaszuba.

Zdrożeje, ale bez przesady

Według przedstawiciela KFPZ utrzymanie przez dłuższy czas ceny 850 zł/t odbije się negatywnie na wielu branżach, które używają zboża lub jego przetworów jako surowca do produkcji. - Należy jednak podchodzić z dystansem do informacji o tym, że nastąpią podwyżki cen przetworów zbożowych nawet o 50 proc. Owszem, będą podwyżki, ale wyniosą one od 10 do 20 proc. A to dlatego, że ceny zbóż w tym roku startowały z poziomu 750 zł/t i w związku z tym wielu młynarzy skalkulowało sobie dalszą produkcję na tym właśnie poziomie - wyjaśnia Kaszuba.

Jednym z czynników, który według KFPZ wyhamuje wzrost cen, będzie spadek produkcji zwierzęcej spowodowany wzrostem cen pasz. Spadek produkcji tuczników i brojlerów spowoduje zmniejszenie popytu na pasze, a co za tym idzie - na ziarno. Po drugie, przy tak wysokich cenach zbóż przerób ich na biopaliwa przestaje być opłacalny ekonomicznie, co także spowoduje spadek zapotrzebowania.

Z tej mąki będzie drogi chleb

Pierwszymi ofiarami wysokich cen zbóż są producenci mąki, pasz i kasz, którzy są najniżej w łańcuchu przetwarzania ziarna. - Obecnie ceny zbóż rosną tak gwałtownie, że mogę być pewien ceny tylko tego surowca, który jest w moim elewatorze, lub na który podpisałem już umowę. Często ustnie domówione transakcje są po prostu zrywane ze względu na błyskawicznie zmieniające się ceny - mówi Piotr Piąstka, dyrektor Młynów Aurora Polska. - Tak szybki wzrost cen surowca powoduje, że koszty musimy na bieżąco przenosić na naszych odbiorców.

Wysokie ceny, które sięgają czasami nawet 900 zł/t, są efektem działalności importerów z krajów Europy Zachodniej, a szczególnie Niemiec. - Obecnie producenci mają dużą liczbę ofert zakupu ziarna po bardzo wysokich cenach. Więc ich oczekiwania cenowe w stosunku do nas, czyli młynów, są coraz wyższe. Podaż również nie jest zbyt wysoka, są za to bardzo wysokie ceny, a ja szukam oczywiście tych najniższych - tłumaczy Piotr Piąstka. - Oczekiwania niektórych gospodarstw, jak wspominałem, to poziom 900 zł, co jest dla nas ceną trudną do zaakceptowania.

Według dyrektora Piąstki, trudno prognozować, na jakim poziomie ceny się zatrzymają. - Jeżeli wzrośnie podaż zboża na rynku, a rolnicy zdecydują się je sprzedawać, wtedy będzie można spodziewać się stabilizacji cen - mówi.

Na światowych giełdach widać ciągły wzrost cen, 5 września np. wzrosły one o 17 euro, a dnia poprzedniego o 8,5 euro. Może to świadczyć o tym, że wysoki poziom zostanie utrzymany lub jeszcze wzrośnie.

- Wzrost cen zbóż nie uderzy bezpośrednio w młyny tylko wtedy, gdy będą potrafiły płynnie przenieść rosnące koszty na swoich odbiorców. Przemysł spożywczy, a szczególnie branże, które są w dużym stopniu uzależnione od mąki, pasz i samego zboża, czyli piekarze, producenci mięsa czy kaszy, również mogą to znieść, pod warunkiem przenoszenia wzrostu cen surowca na ceny detaliczne - mówi Adam Tański, prezes Polskich Młynów SA.

Normalnie zakłady biorą pod uwagę elastyczność cenową w granicach ok. 15 proc., jednak to co dzieje się obecnie na rynku, znacznie przekroczyło zakładany próg. Moim zdaniem, pod znakiem zapytania stanie wiele przedsięwzięć z branży przetwórczej, bazującej na zbożach, które ze względu na rosnące koszty mogą zostać niezrealizowane. Może się to przełożyć na sytuację gospodarczą.

Kłopoty będą miały także te działy gospodarki, które są dopiero we wstępnej w fazie rozwoju, np. biopaliwa. Po prostu, w związku z wysokimi cenami zbóż, produkcja bioetanolu zupełnie nie będzie się kalkulowała. Nie pomogą żadne ulgi czy dopłaty.

Z kaszą i ryżem słabo

Nie najlepsze nastroje są także wśród producentów kasz. - W branży kasz mamy gwałtowny wzrost cen wywołany błędną polityką rolną, prowadzoną przez Wspólnotę, a także czynnikami klimatycznymi. W UE, niestety, nie zatroszczono się o politykę ogólnoeuropejską, co spowodowało, że sytuacja zarówno w ryżu, jak w kaszach czy mleku jest dramatycznie zła - mówi Jarosław Pieniak, dyrektor handlowy firmy HFP SA (Sonko). - Trudno powiedzieć, jak będą się kształtowały ceny kasz w najbliższych miesiącach. W dużej mierze zależy to od spekulacyjnych działań rolników, którzy, moim zdaniem, będą wstrzymywali sprzedaż wyprodukowanych zbóż, dopóki ceny nie osiągną satysfakcjonującego ich poziomu. Według przedstawiciela firmy HFP rolników będzie stać na przetrzymywanie plonów ze względu na dopłaty, które pozwolą im kontynuować bieżącą działalność. - Ceny kasz zmieniają się obecnie z dnia na dzień, więc trudno określić, o ile poszły w górę, ale szacuję, że przekroczyliśmy już 20 proc. - wyjaśnia dyrektor firmy HFP SA. - Moim zdaniem, przy takich cenach producenci nie będą w stanie wziąć na siebie podwyżek i będą przerzucać je na konsumenta, który niebawem to odczuje.

Razem z cenami zbóż idą w górę ceny pasz, którymi producenci drobiu, wieprzowiny i wołowiny karmią swoją trzodę. - W ciągu ostatnich miesięcy w zależności od rodzaju paszy ceny naszych produktów poszły w górę od 5 do 10 proc. - mówi Bogdan Raczyński, prezes firmy Unipasz. Wzrost cen zależy od tego, ile tzw. wypełniacza zbożowego znajduje się w paszy. Okazuje się, że właśnie wsad podrożał najbardziej, zaś ceny surowców białkowych, rzepakowych czy sojowych nie rosną w szybkim tempie. - Ceny zbóż przerosły ceny śruty rzepakowej - mówi Bogdan Raczyński. - To prawdziwe kuriozum, że surowce białkowe są tańsze od pospolitych wypełniaczy. Jego zdaniem, wzrost cen pasz najbardziej odczują producenci drobiu, który jest w największym stopniu hodowany na paszach przemysłowych.

Makarony, mięso i słodycze w górę

To, co dzieje się na rynku zbóż, najbardziej odczują jednak firmy, których głównym surowcem do produkcji jest mąka, czyli producenci makaronów i piekarze. - Sytuacja na rynku jest bardzo nieciekawa. Według moich informacji cena zboża dochodzi już do 1 tys. zł/t. W ciągu ostatnich kilku tygodni ceny mąki skoczyły już o 50 proc. i ze smutkiem muszę powiedzieć, że to nie koniec. Jeżeli rynek spekulacyjny będzie działał tak, jak obecnie, to cena pszenicy może wkrótce dojść nawet do 1,2 tys. zł, zaś żyta nawet do 1,4 tys. zł/t - mówi Marek Dąbrowski, wiceprezes Polskiej Izby Makaronów. - Obecnie ceny surowca do produkcji makaronu, czyli mąki, wzrosły o 55 proc. i moim zdaniem będą nadal szły w górę. Trudno mi nawet powiedzieć, jakie będą za tydzień.

Ta sytuacja powoduje, że producenci makaronu są zmuszeni do podwyższania cen. - Nie jest to jednak takie łatwe. Spotykamy się z dużym oporem ze strony sieci sklepów wielkopowierzchniowych, które nie chcą nam zrekompensować przynajmniej części strat ponoszonych przy zakupie surowca. Obecnie mąkę kupujemy po nowych, wysokich cenach, a makaron sprzedajemy po starych. Według naszych wyliczeń straty sięgają już ok. 30 proc. - wyjaśnia Marek Dąbrowski. - Naszymi głównymi odbiorcami są właśnie duże sieci sklepów, które powinny rozumieć, że ta trudna sytuacja nie jest naszym wymysłem, ale ma wymiar ogólnoeuropejski. Jeżeli handlowcy nie będą chcieli pójść nam na rękę i nie podniosą cen, grozi to bankructwem ok. 50-60 proc. firm produkujących makaron.

Producenci makaronu chcą, aby ceny ich produktów w przeliczeniu na kilogram wzrosły o 40 gr. Czyli, jak twierdzą, o wzrost cen mąki bez dodatkowych kosztów związanych z amortyzacją, energią, logistyką czy kosztami pracy.

Piekarze i cukiernicy

Znaczny wzrost cen zbóż, a co za tym idzie, także cen mąki, spowodował, że firmy z branży piekarniczej musiały także podnieść ceny swoich produktów. - W przypadku Piekarni Pod Telegrafem podwyżka wyniosła 9,5 proc. Ale nie była to jedyna podwyżka w tym roku, bo w czerwcu musieliśmy podnieść ceny ze względu na rosnące koszty pracy. Chodziło o to, że wielu piekarzy i cukierników wyjeżdżało wtedy za granicę, więc aby ich zatrzymać, musieliśmy podnieść płace - mówi Mariusz Piazdecki, dyrektor ds. sprzedaży Piekarni Pod Telegrafem. - W przypadku mąki cena zmienia się niemal z dnia na dzień. Obecnie kilogram surowca kosztuje 1,4-1,5 zł. A każda kolejna dostawa jest droższa o 5-10 gr/kg. Według ostatnich informacji następna podwyżka cen pieczywa, o 10 proc., szykuje się już w październiku.

Wzrost cen zboża to wzrost cen mąki, którą branża cukiernicza wykorzystuje przy produkcji dość dużej części swoich wyrobów. - W niektórych przypadkach oznacza to znaczny wzrost kosztów produkcji. W przypadku Jutrzenki koszty związane z rosnącymi cenami mąki rozłożą się na wszystkie produkty w naszym portfolio, więc nie będą one aż tak znaczące - mówi Jan Kolański, prezes Jutrzenki SA. - Jednocześnie nie uważam, aby ceny mąki były dramatyczne wysokie. Szczególnie, że w ciągu ostatnich trzech lat mieliśmy już znaczące podwyżki tego surowca.

Według prezesa Jutrzenki wzrost cen mąki przełoży się na produkt końcowy i można się spodziewać, w zależności od rodzaju słodyczy, podwyżek od kilku do kilkunastu procent. - Efekt będzie taki, że wzrost cen surowców będzie odczuwalny dla konsumenta. Jednak moim zdaniem większy wpływ na wzrost cen produktów cukierniczych mogą mieć nie ceny mąki, ale wysokie ceny ziarna kakaowego oraz mleka, które są podstawowymi surowcami w naszej branży - wyjaśnia Jan Kolański.

Branża mięsna spokojna

Bardzo spokojnie do podwyżek podchodzą hodowcy drobiu, którzy są zmuszeni więcej płacić za paszę dla swoich brojlerów. - Wzrost cen produktów drobiarskich jest konsekwencją wyższych kosztów produkcji, bo w porównaniu do roku 2006, pasze dla drobiu są obecnie o około 20 proc. droższe, a także rosnącego popytu na drób na rynkach światowych - wyjaśnia Piotr Kulikowski, prezes Indykpol SA.

Ceny sprzedaży mięsa drobiowego, choć zdecydowanie wyższe niż w roku poprzednim, osiągnęły obecnie poziom z analogicznego okresu roku 2005. - Tylko niektóre szczególnie poszukiwane produkty są droższe niż dwa lata temu. Są także wciąż konkurencyjne w stosunku do mięsa czerwonego - tłumaczy Piotr Kulikowski. - Wzrost cen zbóż będzie się w przyszłości przekładał na wzrost cen wyrobów spożywczych, w tym drobiu. Nie powinno to zachwiać równowagi między popytem i podażą. Przy utrzymaniu przeciętnej rentowności produkcji, rozwój rynku drobiu powinien być zrównoważony.

Spokój zachowują także producenci i przetwórcy trzody chlewnej. - Ceny zbóż będą rosły, tu nie ma żadnych wątpliwości. Mamy nadzieję, że za wzrostem kosztów w górę pójdą ceny finalnych wyrobów i dzięki temu takie firmy jak nasza utrzymają rentowność - mówi Maciej Duda, prezes PKM Duda. - Wzrost kosztów będzie cały czas postępował. Jednak wielu rolników produkuje własne pasze, co częściowo uniezależnia ich od tego, co dzieje się na rynku i pozwala im ograniczyć koszty produkcji.

W ciągu następnych kilku miesięcy wzrost cen zbóż przełoży się m.in. na wzrost cen pasz, a co za tym idzie, ograniczenie hodowli i wzrost cen żywca. Konsumenci odczują to wszystko tak naprawdę dopiero w przyszłym roku. - Moim zdaniem, nastąpi wtedy dość mocny wzrost cen, być może nawet będzie on dwucyfrowy - wyjaśnia Maciej Duda. - Nasza firma jest częściowo zabezpieczona przed tym, co się dzieje na rynku, ponieważ ma własne pola i własne zboża. Jednak dużą część potrzebnych nam pasz kupujemy na zewnątrz, więc i my, i nasi klienci odczujemy to, co dzieje się na rynku zbóż.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę