W ub. roku działało jeszcze w całym kraju 549 gorzelni. Teraz będzie dobrze, jeśli w szczycie sezonu 200 podejmie pracę. PKN Orlen przerzucił się na metanol i bezwodny spirytus etylowy jako dodatek do benzyn nie będzie mu dłuższy czas potrzebny. Są także inne przeszkody.
Jedna z nich to obowiązek składania w urzędzie celnym zabezpieczenia akcyzowego, kiedy surowy spirytus ma być przewieziony do zakładu zajmującego się jego rektyfikacją. W nowej ustawie o podatku akcyzowym, która obowiązuje od 1 maja br., zapisano, iż takie zabezpieczenie powinno wynosić minimum jeden milion złotych. Jaka instytucja finansowa udzieli takiej gwarancji, skoro wartość majątku przeciętnej gorzelni jest znacznie mniejsza?
Ustawa nie dopuszcza możliwości zwolnienia z owego rygoru. Mało brakowało, a gorzelnie przestałyby w ogóle funkcjonować. Wymyślono doraźne rozwiązanie. Jako zabezpieczenia używa się weksla. Bank za jego wystawienie pobiera, oczywiście, stosowną opłatę. Dotychczas nigdy jeszcze cysterna z surowym spirytusem nie zaginęła i te nadzwyczajne środki ostrożności są zbędne. Urzędnicy Ministerstwa Finansów tak byli gorliwi we wdrażaniu unijnych zleceń, że wybiegli daleko przed orkiestrę. Żaden z krajów Piętnastki nie wprowadził jeszcze u siebie tego rodzaju innowacji. Przesadnej regulacji można było uniknąć, gdyby projekt ustawy skonsultowano ze środowiskiem gorzelników. Ludzie ci chcieli zresztą wiedzieć, co ich czeka po akcesji Polski do UE. Urzędnicy redagujący w pośpiechu tekst ustawy nie mieli jednak czasu, aby z nimi porozmawiać.
Obecnie trzeba starań, by zmodyfikować przepis zawarty w art. 46 ust. 6 wspomnianej ustawy. Proces legislacyjny jest równie długi, gdy wprowadza się jedną poprawkę czy też większą ich ilość. Nie zdążono przed wakacjami parlamentarnymi doprowadzić do trzeciego czytania projektu nowelizacji ustawy. Może kłopoty z zagospodarowaniem żyta, nie objętego unijnym systemem skupu interwencyjnego, sprawią, że gorzelnie znajdą się w centrum zainteresowania. I władze przypomną sobie o ich istnieniu.