W wielu wsiach studnie stanowią wciąż podstawowe źródło wody wykorzystywanej w gospodarstwie domowym.
Moja woda jest zdrowa, pyszna, niech pan spróbuje... Często słyszę podobne opinie od mieszkańców wsi korzystających wiele lat z przydomowych studni – mówi Wiesław Możdżeń, kierownik oddziału higieny komunalnej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Tarnowie.
Tymczasem prawda jest zgoła inna. W tarnowskim Sanepidzie nie ukrywają, że
woda w wiejskich studniach jest bakteriologicznie zanieczyszczona (głównie bakteriami z
grupy coli) i występuje w niej szkodliwy dla zdrowia mangan. W minimalnym
stopniu zatruwają wodę azotany, co wiąże się z niewielką chemizacją
rolnictwa.
Co znamienne, wiedza o jakości studziennej wody
pochodzi sprzed dobrych kilku lat, kiedy istniało jeszcze województwo
tarnowskie. Wówczas w wybranych wsiach Tarnowskiego przeprowadzono jednorazowe
badanie jakości wody na zlecenie Państwowego Zakładu Higieny. Dzisiaj nikt nie
inicjuje podobnych akcji, głównie z braku funduszy.
To było
dosyć dawno temu i, jak pamiętam, badania wykazały, że w niemal 90 procentach
studni woda była bakteriologicznie zanieczyszczona – przypomina W.
Możdżeń. Ten stan rzeczy spowodowany był (i jest) niedostatkiem kanalizacji na
terenach wiejskich, ściekami przedostającymi się do ujęć
wody.
A jak jest dzisiaj? Badań na podobną skalę już od
tamtej pory nie prowadzono. Przyczyną są, oczywiście, duże koszty takiego
przedsięwzięcia, których Sanepid i samorządy nie udźwigną. Ale należy założyć, z
dużą dozą prawdopodobieństwa, że sytuacja nie uległa poprawie. Udowadniają to
choćby sporadyczne badania czystości wody w studniach, wykonywane na zlecenie
lekarzy z wiejskich przychodni zdrowia. Kiedy podejrzewają, że przyczyną złego
stanu zdrowia pacjentów może być spożywanie studziennej wody, zwracają się do
Sanepidu o bezpłatną analizę. W niemal każdym przypadku potwierdzają się
przypuszczenia lekarzy: woda w studniach jest poważnie zanieczyszczona i jej
spożywanie może grozić zdrowotnymi konsekwencjami.
Zalecamy
dokonywanie okresowych (wystarczy co dwa lata) dezynfekcji przy użyciu wapna
chlorowanego i czyszczenia studni. O takiej potrzebie informujemy urzędy gmin,
publikujemy stosowne komunikaty, ale nasze apele nie spotykają się niestety z
oczekiwanym zrozumieniem – ubolewa kierownik powiatowego oddziału
higieny komunalnej.
Właściciele, użytkownicy studni
powinni to uczynić dla własnego dobra i zdrowia. Takie czyszczenie poprzedza
wypompowanie wody ze studni, następnie należy wyszorować i zdezynfekować
cembrowinę, wymienić żwir na dnie - wyjaśnia. – Przestrzeganie
tych zaleceń eliminuje przypadkowe zanieczyszczenia studni. Przeprowadzanie
dezynfekcji jest szczególnie wskazane po gwałtownych ulewach,
powodziach.
Aby jednak mieć stuprocentową pewność, że
woda pochodząca ze studni jest pod każdym względem czysta i nie szkodzi zdrowiu,
potrzebna jest pełna laboratoryjna analiza. Jeśli wykluczy ona zawartość
bakterii i związków ciężkich metali, wodę można pić bez obaw. Za tę pewność
trzeba Sanepidowi zapłacić ok. 300 złotych i na taki wydatek decydują się tylko
pojedynczy mieszkańcy wsi.
Na terenach wiejskich powiatu przybywa
kanalizacji i wodociągów, ale większość mieszkańców wciąż czerpie wodę z
przydomowych studni. W Sanepidzie radzą w związku z tym nie lekceważyć zaleceń
okresowych dezynfekcji, czyszczenia ujęć, badań jakości wody itp. Dla własnego
zdrowia.