Ponad połowa z 420 kutrów polskiej floty rybackiej specjalizuje się w połowie dorsza, którego nie wolno łowić od 1 czerwca do 31 sierpnia. Właściciele kutrów nie dostali ani złotówki dopłat za przymusowy przestój, musieli więc zwolnić ponad 1000 osób.
Rząd zdecydował, że nie dostaniemy ani złotówki dopłat za przymusowy
3-miesięczny przestój z powodu okresu ochronnego dorsza – mówi Bogdan
Waniewski, prezes Stowarzyszenia Armatorów Rybackich w Dziwnowie i jednocześnie
członek Sztabu Kryzysowego Polskiego Rybołówstwa. – Stwierdzono, że nie
należy nam się żadne odszkodowanie, a przestój wiąże się po prostu z ryzykiem
zawodowym.
Nie dostali nawet na ZUS
W efekcie tej
decyzji właściciele kutrów byli zmuszeni zwolnić około 70-80 proc załóg. Jak
zapewnia nasz rozmówca, przez brak ciągłości pracy ci ludzie stracili podwójnie
- również prawo do różnych świadczeń.
Staraliśmy się z
przedstawicielami rządu wynegocjować chociaż dopłaty pokrywające składki ZUS, po
to, by byli ubezpieczeni. Rozmowy trwały bardzo długo. Niestety, bez skutku. Nie
przyznano żadnych odszkodowań
– dodaje Bogdan Waniewski.
W
takiej sytuacji większość z kilkuosobowych załóg właściciele kutrów byli
zmuszeni zwolnić. Niektórych rybaków wysłali na urlopy bezpłatne. Przez trzy
miesiące ponad 1000 osób nie miało praktycznie żadnych źródeł
dochodu.
Co gorsza, w ubiegłym roku zakaz łowienia dorsza
wydłużono o miesiąc –dodaje członek Sztabu Kryzysowego Polskiego
Rybołówstwa. – Teraz przerwa trwa nie od 1 lipca - jak było wcześniej - ale
od 1 czerwca. Na łowiska dorsza ruszyliśmy dopiero 1
września.
Nie jest tajemnicą, że wielu z rybaków, by przeżyć,
zaczęło kłusować - łowili na Bałtyku co się dało. Na początku tego miesiąca
rybacy zaczęli zatrudniać ludzi na nowo.
Satelitarny
skandal
Obecnie rybacy mają też inny kłopot. Nie działa bowiem
satelitarny system monitoringu polskiej floty, którego centrum znajduje się w
Gdyni.
Powód jest prozaiczny, centrum nie ma pieniędzy –
mówi zbulwersowany prezes Stowarzyszenia Armatorów Rybackich w Dziwnowie. –
Prawdopodobnie jest to niedopatrzenie któregoś z rządowych urzędników. Teraz
ministerstwa rolnictwa i gospodarki urządzają żonglerkę zrzucając jedno na
drugie odpowiedzialność.
System pozwala monitorować na bieżąco
położenie polskich jednostek rybackich. Kutry mają bowiem na swoich pokładach
specjalne urządzenia emitujące sygnały. Jest kompatybilny z podobnymi systemami
innych krajów, np. Szwecji.
Ponieważ system nie działa, Szwedzi
zabronili nam łowić śledzia i szprota w swojej strefie, gdyż nie mogą śledzić
położenia polskich kutrów.
Chyba, że nasze jednostki będą się
meldowały co 2 godziny we wskazanych przez nich miejscach, co w praktyce jest
niemożliwe – dodał Waniewski.
Ochrona
dorsza
Dwumiesięczny okres ochronny dorsza wprowadziła Rada Badań
Morza. Naukowcy stwierdzili bowiem, że stada tej ryby w Bałtyku są zagrożone.
Przed rokiem - nie widząc poprawy sytuacji - zakaz łowienia przedłużono o
jeszcze jeden miesiąc (1.VI -1.IX). Zobligowano również właścicieli kutrów do
wprowadzenia sieci z większymi oczkami.