I oto doczekaliśmy się kolejnego oddźwięku rosyjsko-ukraińskiej awantury o sery. Tym razem ukraińskie media donoszą, że przewodniczący rosyjskiej służby fitosanitarnej „Rospotrebnadzor” G. Oniszczenko nadal ma zastrzeżenia wobec ukraińskich producentów sera. Dotyczą one tego, co poprzednio – czyli niespełniania przez nich wymogów dopuszczenia do rosyjskiego rynku. Czy awantura kiedyś się skończy?
To samo pytanie zadają sobie ukraińscy producenci sera, którzy dwoją się i troją, by strona rosyjska odblokowała eksport serów. Niestety, inspektorzy rosyjscy zgłaszają swoje dalsze zastrzeżenia, pomimo że w czasie kontroli przeprowadzonej na Ukrainie nie stwierdzili faktów dodawania oleju palmowego do serów produkowanych w tym kraju. Nie przekonały ich także wyniki niezależnych ekspertyz przeprowadzonych przez cztery laboratoria badawcze Federacji Rosyjskiej i Ukrainy, które również nie potwierdziły zawartości tłuszczów roślinnych, w tym oleju palmowego, w ukraińskich serach. O co więc chodzi?
Tego też nikt (może poza samą Rosją) nie wie, ale kwestia wznowienia dostaw ukraińskiego sera do Federacji Rosyjskiej ma być przedmiotem rozmów przedstawicieli rosyjskiej służby fitosanitarnej „Rospotrebnadzor” z delegacją władz Ukrainy. Swoje rozmowy w tej sprawie zapowiedział Minister Rozwoju Gospodarczego i Handlu Ukrainy P. Poroszenko.
Tymczasem na dzień dzisiejszy zakazem eksportu wyrobów serowych do Federacji Rosyjskiej objęto 9 ukraińskich producentów serów (dotychczas prawo do eksportu swoich wyrobów na rynek Federacji Rosyjskiej posiadało12 producentów sera na Ukrainie).