23.30 odbieram telefon. Dzwoni moja znajoma. Zapłakany głos w słuchawce informuje mnie, że jej chłopak wyjeżdża do pracy za granicę i chyba nie zamierza wracać. W Polsce nie ma ponoć perspektyw. Koniec związku, koniec miłości, koniec wszystkiego ... Ona zostanie, nie zamierza opuszczać ojczyzny. Jej tu całkiem dobrze. I właśnie w ten sposób rozpada się wiele związków, czasem trwających i wiele lat, takich z niby silnymi podstawami, "na dobre i na złe". Dlaczego tak wiele młodych osób wyjeżdża. Czy w naszym kraju rzeczywiście nie ma perspektyw? Czy jesteśmy państwem bez przyszłości?
Ostatnio ustalono, że jesteśmy społeczeństwem starzejącym się. Chcą wprowadzić becikowe, by kobiety decydowały się na dzieci. No cóż nasza populacja maleje w zastraszającym tempie. Nie mamy co liczyć na to, by dogonić Chińczyków. Czy w niedługim czasie, biorąc pod uwagę wręcz zastraszającą liczbę wyjazdów, wprowadzą jakąś opłatę, by nie opuszczać naszego kraju? Jak becikowe, to może i "niewyjazdowe"?
Czy wszelkie wyjazdy są powodowane chęcią zarobku czy raczej ciekawością, chęcią rozwoju? Czy można mówić o rozwoju, gdy polski magister zmywa garnki gdzieś na obczyźnie? Myślę, że jeszcze w krajach unijnych ma szansę na to by się rozwinąć, by po malutkich szczebelkach piąć się coraz wyżej. Jednakże, gdy wyjedzie do odległej, a tak upragnionej przez wielu Ameryki, przeważnie zawsze jest pomiatanym, nieproszonym gościem. Inaczej ma się to, gdy wyjeżdża na konkretny kontrakt. Jednakże takich przypadków jest niewiele. Przeważnie są to wyjazdy, gdy załatwia się wizę i liczy na ślepy los. A on nie zawsze jest najłaskawszy. Zdarzają jest cuda i owszem. Ponoć kto nie ryzykuje, ten nie ma. Ale czy w naszym kraju nie można godziwie żyć i rozsądnie zarabiać?
Coś mi się zdaje, że ten felieton może wywołać burzę komentarzy, że oczywiście że się nie da, że za granicą zarabia się kilkukrotnie więcej i łatwiej... Wszystko może i prawda. Tylko pomyślmy co było by lub będzie, gdy nasz kraj opuści cała młodzież, wszyscy ludzie w kwiecie wieku?
Kto zostanie? I jak się będziemy wtedy nazywać Polska czy raczej zmienimy nazwę na Staruszkolandia?