Być może już za trzy miesiące obywatele Polski i dziewięciu innych krajów kandydujących będą mogli jeździć do krajów obecnej Unii Europejskiej na podstawie dowodu osobistego, a nie jak obecnie – paszportu.
Jak się dowiedzieliśmy w Berlinie, kilka krajów UE rozważa taki gest.
Podróżowanie na podstawie dobrze zabezpieczonego przed fałszerstwem dowodu (w
przypadku Polski chodzi o nowe, plastikowe dowody) miałoby według tych
nieoficjalnych informacji być możliwe tuż po podpisaniu traktatu akcesyjnego w
Atenach 16 kwietnia br.
Źródła "Gazety" w niemieckim rządzie nie
potwierdziły jednak wczoraj tych informacji, choć przyznały, że Niemcy już jakiś
czas temu zaproponowały w Brukseli takie udogodnienie przynajmniej w stosunku do
Polaków. Rozmowy w gronie Piętnastki nie przyniosły jednak wspólnego
rozwiązania. Obecnie np. Węgrzy i Słoweńcy mogą jeździć do Austrii bez
paszportu, gdyż porozumienia między tymi krajami zawarto, nim Wiedeń przystąpił
do porozumienia z Schengen regulującego m.in. zasady przekraczania granicy
zewnętrznej UE.
Także źródła w Komisja Europejskiej nie potwierdziły
doniesień z Berlina. Polski MSZ miał jednak takie sygnały. Nasi dyplomaci w
Brukseli zastrzegali, że inicjatywa może być w bardzo wczesnym stadium rozważań
i konkrety jeszcze nie dotarły do Komisji. Jeden z naszych rozmówców sugerował,
że inicjatywa może być lada dzień omawiana na jednej z grup roboczych
sekretariatu Rady Ministrów Unii w Brukseli.
Źródła "Gazety" w Komisji
przyznały, że stara unijna dyrektywa z lat 60. może być podstawą do
przekraczania przez Polaków unijnej granicy na podstawie nowych dowodów.
Warunkiem jest jednak dogadanie się w tej sprawie z Niemcami, którym należałoby
przedstawić wzory naszych dowodów tożsamości, przekonać, że są trudne do
podrobienia i że mogą być traktowane jako "ważny dokument
podróżny".