Polska wódka jest od kilku stuleci uznawana w Europie i na świecie za jedną z najlepszych jakościowo. To dzięki tej szczególnej reputacji w Traktacie Akcesyjnym ustalającym warunki wejścia Polski do Unii Europejskiej znalazł się zapis zapewniający naszym producentom ochronę oznaczenia geograficznego „Polska wódka”. (W tym miejscu należy się ukłon polskim negocjatorom z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi za dopilnowanie tego pozornie niewielkiej wagi szczegółu w gąszczu innych obszarów i tematów negocjacyjnych).
Co taka ochrona w praktyce daje? Zapewnia przede wszystkim ochronę prawną przed podszywaniem się producentów z innych krajów pod nasz rodzimy trunek. A sporadyczne przypadki już były odnotowywane, np. na Węgrzech. Podobną ochronę mają np. od szeregu lat Szkoci w odniesieniu do słynnej „Scotch Whisky” - nikt poza Szkocją nie może produkować trunku pod tym oznaczeniem. Drugą potencjalnie ogromną korzyścią z zarejestrowanego na poziomie europejskim oznaczenia „Polska Wódka” jest możliwość korzystania ze specjalnych funduszy w przypadku organizowania działań promocyjnych i marketingowych na rynkach zagranicznych. Aż 80% kosztów ewentualnej kampanii promocji producenci polskiej wódki (pod warunkiem, że się zorganizują i złożą wniosek do Agencji Rynku Rolnego) mogą otrzymać w formie dotacji.
Związek między produkcją rolniczą w Polsce a eksportem wódki jest bardzo silny. Zgodnie z definicją polskiej wódki zawartej w Traktacie Akcesyjnym może być ona produkowana wyłącznie ze zbóż lub z ziemniaków wyprodukowanych na polskich polach i przetworzonych w polskich gorzelniach. Żaden spirytus z melasy lub z importu nie wchodzi w grę, pod groźbą odebrania producentowi prawa do używania nobilitującego oznaczenia „Polska Wódka”. Na straży zgodności ze zdefiniowanym sposobem produkcji polskiej wódki stoi Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Przy tak stworzonym mechanizmie każdy wzrost eksportu wódki oznacza automatycznie zwiększenie zapotrzebowania na zboża i ziemniaki, a więc nakręca koniunkturę w rolnictwie. Poza tym podtrzymuje to i tworzy miejsca pracy w gorzelnictwie rolniczym.
Jak to jednak zwykle bywa w polskich realiach, tak i w tym przypadku jesteśmy „mistrzami” w niewykorzystywaniu nie cierpiących zwłoki ewidentnych okazji, zwłaszcza gdy wykraczają poza zakres decyzyjny jednej firmy, a wymagają zgodnej współpracy większej grupy przedsiębiorców, często konkurujących na co dzień ze sobą. Oznaczenie „Polska Wódka” nie jest własnością jakiegokolwiek podmiotu; to dobro wspólne, branżowe, czy nawet narodowe. Może ono pojawiać się na etykiecie każdej wódki markowej dowolnego producenta, czy to będzie Wyborowa, Soplica czy Luksusowa, czy też jeszcze inna marka, ale pod warunkiem, że miejsce pozyskania surowca rolnego i miejsce przetworzenia na spirytus to terytorium Polski.
Podstawowy problem do uregulowania przez branżę jest następujący: Polska do tej pory nie dostarczyła Komisji Europejskiej tzw. dokładnej specyfikacji dla oznaczenia „Polska Wódka”. Sama ogólna definicja zawarta w Traktacie Akcesyjnym nie wystarcza. Obowiązek taki nakłada rozporządzenie nr 110/2008 z dnia 15 stycznia 2008 r. w sprawie napojów spirytusowych. Chodzi o opracowanie szczegółowej dokumentacji potwierdzającej sposób produkcji i właściwości, jakimi musi charakteryzować się produkt, aby korzystać z oznaczenia. Dość istotnym niedopatrzeniem Polski jest też brak graficznego opracowania znaku, czyli tzw. logo. Logo jest bowiem bardzo przydatne w kampaniach promocyjnych, gdyż znacznie ułatwia utrwalenie marki w świadomości konsumenta. Zdaniem pana Dariusza Goszczyńskiego, zastępcy dyrektora Departamentu Rynków Rolnych w MRiRW, administracja nie może wyręczyć branży spirytusowej, czy też gorzelniczej, w uzupełnieniu tych kwestii. Może tylko zachęcać i namawiać, co czyni przy każdej okazji.
Drugą sprawą, nad którą muszą producenci spirytusu i wódek popracować, to przygotowanie spójnej strategii marketingu „Polskiej Wódki” za granicą, a potem jeszcze przygotowanie stosownego projektu i złożenie do Agencji Rynku Rolnego wniosku o sfinansowanie kampanii promocyjnej przez organizację reprezentującą branżę. Póki co, poza mówieniem niewiele się dzieje. Przyznają to sami przedstawiciele sektora spirytusowego. Czas biegnie, a rynek przecież nie znosi próżni. Niezagospodarowane miejsca na rynkach zajmują konkurenci. Obecnie sytuacja w eksporcie wódki nie jest niestety zbyt korzystna. Na rynki zagraniczne trafia rocznie tylko około 10% krajowej produkcji wódki (ok. 25 mln litrów), a z oceny potencjału wynika, że mogłoby być wywożone wielokrotnie więcej. Z informacji uzyskanych z organizacji branżowej Polski Przemysł Spirytusowy wynika, że w założeniach strategicznych eksport mógłby wzrosnąć do 2012 roku do 70-80 mln, a w dalszej perspektywie czasowej nawet 120-130 mln litrów. Skorzystaliby na tym wszyscy, w tym również rolnicy, którzy obecnie nie zawsze mają możliwość godziwej sprzedaży żyta czy ziemniaków. A wzrost eksportu wódki mógłby rolnikom pomóc.
8269981
1