Latem ubiegłego roku w okolicach Biecza wytruto około dwóch milionów pszczół. Strata dotknęła czternastu bartników. Owadobójcze chemikalia rozpylono ze śmigłowców na zlecenie władz Biecza, które po powodzi zmagały się z plagą komarów. Była piękna pogoda, kwitły lipy, pracowite pszczoły leciały masowo do kwiatów.
Opryski wykonała firma z Bielska-Białej. Zlecenie dostała bezpośrednio od zastępcy burmistrza Biecza Janusza G. Urzędnik chciał się pozbyć komarów, które dotkliwie kąsały mieszkańców. Finał tej historii rozegra się teraz w sądeckim sądzie, do którego trafił zbiorowy akt oskarżenia Karpackiego Związku Pszczelarzy przeciwko Januszowi G. i firmie wykonującej opryski.
Sprawa była już przedmiotem postępowania w gorlickiej prokuraturze. Gdy pierwszy raz umorzono postępowanie, sąd nakazał powtórne rozpatrzenie sprawy. Za drugim razem śledczy nie dopatrzyli się też znamion przestępstwa w zleceniu i wykonaniu oprysków zabójczych dla pszczół. Stąd zbiorowy akt oskarżenia pszczelarzy.
- Nie odpuścimy. Wykorzystamy wszystkie możliwości - zapowiada Lucjan Furmanek, szef koła pszczelarskiego, w którym stwierdzono pomór. Doskonale pamięta czerwcowy dzień, który przyniósł zagładę w jego 358 ulach.
- Burmistrza nie było wtedy, wszystkie formalności związane z opryskiem załatwiał zastępca - opowiada Furmanek. - O planowanym oprysku dowiedziałem się dzień wcześniej od gminnej urzędniczki. Zadzwoniłem do wiceburmistrza i błagałem, aby tego nie robił, bo wiedziałem czym to grozi. Następnego dnia jednak wcześnie rano śmigłowiec wszystko opryskał, a po południu poprawiał. Wytrute pszczoły sypały się z uli jak zboże w młynie, żal było patrzeć.
Po pszczelim pomorze w teren wysłano gminną komisję z powiatowym weterynarzem na czele. Członkowie komisji potwierdzili masową śmierć pszczół w 14 pasiekach. Martwe owady zabezpieczono i wysłano do badania w Instytucie Ochrony Roślin w Białymstoku.
- Badania laboratoryjne wykazały, że owady przyjęły dawkę zabójczej substancji czterokrotnie wyższą od śmiertelnej - boleje pszczelarz. - Potwierdzono, że trucizna pochodziła z preparatu użytego przeciwko komarom.
Właściciele pasiek oszacowali straty na 262 tys. zł. Odszkodowania nie dostali. Gminni urzędnicy obarczają odpowiedzialnością firmę wykonującą opryski, ta zaś twierdzi, że winien jest urząd.
Z prośbą o komentarz zwróciliśmy się wczoraj do wiceburmistrza Biecza, którego pszczelarze obarczają winą. Gdy usłyszał, o co chodzi, uciął rozmowę.
- Jestem na urlopie. Proszę pytać po 20 sierpnia. Nie ma sensu, abym w ogóle odbierał telefony - oświadczył wiceburmistrz.
Nie tylko tutaj wytruto pszczoły
Do oprysków przeciw komarom użyto trującego preparatu Bifent 25 EW (mającego pozwolenie ministra zdrowia). Podobnie zabójczy dla pszczół skutek wywołał on podczas takiej akcji m.in. w Kazimierzu Dolnym. W lipcu zeszłego roku przeciw planowanemu opryskowi w Opolu protestowali ekolodzy i dyrekcja miejscowego ogrodu zoologicznego. Pod ich naciskiem lokalne władze wycofały się z użycia Bifentu 25 EW, ale zastosowały inny biobójczy środek Aqua K-Othrine. Obydwa preparaty są nieszkodliwe dla ludzi i zwierząt, ale zabójcze dla owadów.
6560823
1