To jakaś bzdura. Uważam, że trzeba protestować przeciwko takim pomysłom. Wybudowałem sobie malutkie oczko na działce i nie widzę sensu, żebym miał to gdzieś zgłaszać. Przecież to miniaturka, a nie żadne jezioro - mówi oburzony Stanisław Borawski z Białegostoku.
Na posesji przed domem wybudował kilka lat temu malutkie oczko wodne. Teraz 
jednak budowa nawet takiego najmniejszego zbiornika wymaga zgłoszenia w 
starostwie powiatowym. W przeciwnym razie zostanie to potraktowane jako samowola 
budowlana, a za legalizację wybudowanego oczka - w zależności od jego wielkości 
- trzeba będzie zapłacić od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. 
Do 
starostwa powiatowego trzeba zgłosić zamiar wybudowania każdego oczka, 
przedstawiając szkic i podając jego wielkość. Jeżeli jego powierzchnia 
przekracza 30 mkw - wtedy wymagane jest pozwolenie na budowę - tłumaczy 
Anna Żelachowska, zastępca naczelnika Wydziału Rolnictwa, Ochrony Środowiska i 
Budownictwa w Starostwie Powiatowym w Łomży. 
Sąsiad 
doniesie
Wybudowany zbiornik można zalegalizować, ale to 
kosztuje.- Kwota w zależności od wielkości zbiornika sięgać może nawet ponad 
100 tys. zł. Sam się dziwię tym przepisom, ale są jakie są - tłumaczy 
Andrzej Czaban, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Białymstoku. 
Przyznaje, że fakt, kiedy zostało zbudowane oczko wodne - tzn. przed czy po 
wejściu obowiązujących przepisów - jest trudny do wykrycia. - Ciężko jest to 
ustalić, bazujemy na podstawie zeznań sąsiadów - mówi Andrzej Czaban. 
Niektórzy właściciele "oczek wodnych” twierdzą, że jeżeli mieliby płacić 
ogromnie pieniądze za legalizację, to wolą je zlikwidować.