Duży może więcej, ale …jeszcze nie w tym sezonie. Rewolucji w zasadach eksportu unijnego cukru udało się uniknąć. Przynajmniej na razie. Ale zakusy największych producentów są oczywiste i można się spodziewać, że niekorzystne dla Polski pomysły wcześniej czy później powrócą, bo stawka jest bardzo wysoka.
Pomysł zgłosili najsilniejsi w Unii Europejskiej gracze, czyli Francja i Niemcy w porozumieniu z Austrią. Zaproponowały, aby zlikwidować obecny system podziału kwoty eksportowej. Zgodnie z ustaleniami ze Światową Organizacją Handlu Unia Europejska może co roku z subsydiami sprzedać za granicę milion 350 tysięcy ton cukru. Do tej pory limit ten dzielono w cotygodniowych przetargach po maksymalnie 50 tysięcy ton. Paryż i Berlin zaproponowały, aby całą kwotę rozdysponować za jednym razem. Zaprotestowały Polska, ale także Wielka Brytania, Hiszpania i Dania.
Marek Sawicki – minister rolnictwa - "Francja i Niemcy proponują, żeby ogłaszać to jednym przetargiem, pewnie tuż po zbiorach, po oszacowaniu zbiorów, myslę, że jest to zła propozycja."
Dlaczego zła? Nowy sposób sprzedaży nadwyżek cukru poza granicę Unii Europejskiej byłby dla nas wyjątkowo nie korzystny, a faworyzowałby największych producentów i eksporterów. Jeżeli Polska nie zagospodaruje nadwyżki cukru pomniejszy to przyszłoroczny krajowy limit produkcji. A mniejszy limit to mniejsze zapotrzebowanie na buraki. I tu koła się zamyka.
Rafał Strachota – Krajowy Związek Producentów Bukara Cukrowego – "Jest to duże zagrożenie zarówno dla plantatorów buraków, jak i producentów cukru w Polsce, ponieważ może doprowadzić do sytuacji, gdzie będą ograniczone mozliwości eksportu cukru do krajów trzecich."
Ostatecznie sprzeciw okazał się skuteczny. Propozycja nie uzyskała większości na unijnym forum. Ale nie oznacza to, że pomysł za rok nie powróci jak bumerang. Zwłaszcza jeżeli Francja i Niemcy znów zanotują nadwyżkę produkcji cukru.