Setki worków po kwasie monochlorooctowym i innych żrących chemikaliach od miesiąca znajdowały się na polu jednego z mieszkańców Zalesia w gminie Wilkołaz.
Kolega przywiózł i powiedział, że to makulatura. Pokazał jakieś dokumenty – mówi właściciel pola. Po policyjnym przesłuchaniu jest wyraźnie zdenerwowany i nie chce podać nazwiska. – Zostawił i tyle.
To opakowania po trzech toksycznych substancjach i mogły w nich zostać jakieś śladowe ilości – podkreśla Jerzy Mazurkiewicz, dowódca straży pożarnej w Kraśniku. Na workach są naklejki: kwas monochlorooctowy oraz etykiety od siarczanu niklowego i cynowego. Najgroźniejsza jest pierwsza substancja. Organizm ludzki wchłania ją przez drogi oddechowe i skórę. Opary kwasu są mocno parzące i działają narkotycznie na układ nerwowy. Przy odpowiednim stężeniu tworzą z powietrzem mieszankę wybuchową. – Na szczęście teren jest otwarty i nawet jeżeli jakieś opary były, wiatr je rozwiał – dodaje Mazurkiewicz.
Policja usiłuje znaleźć kierowcę, który przywiózł trujące odpady. Okazuje się, że jest w Gdańsku i nie ma z nim kontaktu. Po chwili przyjeżdża sanepid i inspekcja z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Na miejscu jest też wójt gminy Wilkołaz Stanisław Wnuczek. – Trzeba zostawić tu policjantów do pilnowania terenu – decyduje wójt. Po chwili policja znajduje firmę, do której należały odpady. To "Standard” z Lublina. Po rozmowie z WIOŚ, wójt wydaje decyzję o usunięciu odpadów. "Standard” ma wysłać samochód, a odpady zostaną przetransportowane na specjalistyczne składowisko.
Próbki gleby pobierzemy do analizy po usunięciu odpadów – informuje Teresa Mazurek, kierownik wydziału inspekcji w lubelskim WIOŚ. – Mieszkańcy nie mają się czego bać, ponieważ zanieczyszczeniu mogło ulec jedynie miejsce, w którym leżały odpady.
Czekamy na powrót kierowcy – wyjaśnia Dorota Węcławska z KPP w Kraśniku. – Chcemy wyjaśnić okoliczności sprawy. Będziemy też rozmawiać z tą firmą. Natomiast właścicielowi gruntów grozi kara grzywny i areszt za nielegalne składowanie odpadów.
Nie udaje nam się skontaktować z kierownictwem "Standardu”. Ok. godz. 15 w Zalesiu pojawiają się pracownicy tej firmy, którzy mają zabrać odpady.