Rosjanie nie mieli powodów, żeby nakładać embargo na polską wołowinę - ogłosił w sobotę minister sprawiedliwości. - Dokumenty weterynaryjne mięsa wołowego wysyłanego do Rosji zostały sfałszowane poza Polską - oświadczył Zbigniew Ziobro.
Sprawa rosyjskiego embarga zaczęła się od świadectw weterynaryjnych 24 partii wątroby wołowej (było jej ponad 473 tony), która trafiła do Rosji z tarnowskich zakładów mięsnych latem 2005 r. Autentycznośćświadectw zakwestionował rosyjski nadzór weterynaryjny. Rosjanie uznali, że polska firma nie była w stanie wyprodukować takiej ilości mięsa, więc dokumenty muszą być sfałszowane. Śledztwo w tej sprawie prowadziła tarnowska prokuratura. Śledczy stwierdzili, że rzeczywiście świadectwa ktoś podrobił, ale nie złapali fałszerza i umorzyli sprawę prawie dwa tygodnie temu. "Dziennik" ujawnił w sobotę ich ustalenia: dokumenty zostały podrobione poza Polską przez kogoś posługującego się cyrylicą. - Zarzuty Rosjan o przesyłaniu z Polski mięsa na podstawie sfałszowanych dokumentów weterynaryjnych nie znajdują żadnego potwierdzenia w faktach. Same certyfikaty nie były nawet wyprodukowane w Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych - twierdzi Ziobro.
W śledztwie okazało się także, że mięso, od którego zaczęła się sprawa embarga, rzeczywiście pochodziło z USA i nawet tranzytem nie było przewożone przez terytorium Polski.