Jest już decyzja Komisji Europejskiej w sprawie zwalczania choroby Aujeszkiego w Polsce. Bruksela przyznała nam status kraju zwalczającego chorobę. I taką decyzją otworzyła drogę do eksportu tuczników. Problem mają za to importerzy trzody, sprowadzający tanie tuczniki z krajów, które z chorobą jeszcze się nie uporały. Dodatkowe badania praktycznie blokują możliwość takiego handlu.
Dobra jakość i niska cena. Tym tuczniki z Danii czy Holandii wciąż górują nad krajowym surowcem. Efekt łatwo przewidzieć. Zakłady mięsne robią zakupy za granicą. I jak twierdzą nie mają innego wyjścia, bo o dobre jakościowo świnie wciąż jest w kraju trudno.
Janusz Rodziewicz - Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP - "Jeżeli byłoby więcej surowca w Polsce to ten import z pewnością byłby mniejszy."
Rzeczywiście import będzie teraz ograniczony, choć jak dodają eksperci - nie na długo, bo utracone rynki szybko zajmą inni. Powód? Bruksela przyznając nam status kraju zwalczającego chorobę Aujeszkiego, w praktyce zobowiązała nas do większej kontroli sprowadzanych świń z krajów Wspólnoty, które do tej pory nie mogą uporać się z chorobą. Na pierwszy ogień poszła Litwa - duży dostawca tuczników na nasz rynek. Od kontrahentów Inspekcja Weterynaryjna wymaga teraz dodatkowych zaświadczeń o stanie zdrowia zwierząt. To sporo kosztuje i powoduje, że import staje się nieopłacalny.
Krzysztof Jażdżewski - zastępca Głównego Lekarza Weterynarii - "Jeżeli kontrakt był zawarty na początku roku, może to powodować jeśli chodzi o import świń z krajów, które nie spełniają wymagać określone perturbacje."
Decyzja Brukseli ma jeszcze jeden pozytywny dla nas skutek, bo otwiera drogę do nowych rynków zbytu. Po nawiązaniu kontaktów handlowych polscy rolnicy mogą eksportować świnie bez większych ograniczeń między innymi na Węgry do Hiszpanii, Belgii czy Irlandii.