Rybacy zrzeszeni w Sztabie Kryzysowym Polskiego Sektora Rybołówstwa zapowiedzieli blokady portów, jeśli resort rolnictwa nie zwiększy stawek rekompensat za wydłużony do 4,5 miesiąca okres ochronny na połowy dorszy - informuje "Głos Szczeciński".
Propozycje resortu rolnictwa w zasadniczy sposób mijają się z oczekiwaniami rybaków. Rekompensaty dla armatorów mają wynieść od 1172 euro za łodzie do 10 metrów, do 2645 za jednostki powyżej 25 metrów długości oraz 503 euro na każdego zatrudnionego na kutrze rybaka.
Na początku maja szef departamentu rybołówstwa MR Grzegorz Łukasiewicz podpisał z rybakami porozumienie, w którym zobowiązał się do wypłaty po 5 tysięcy złotych na każdego zatrudnionego na kutrze. Właściciele jednostek łowiących dorsze mieli dostać po 15- 35 tysięcy złotych.
Rybacy zawiesili wówczas protest polegający na odławianiu dorszy mimo zakazu. Teraz nie mają wątpliwości, że uczynili nierozważnie. - Tak nie miało być - mówi Grzegorz Hołubek, szef Związku Rybaków Polskich. - Proponowana przez ministerstwo kasa w żaden sposób nie zrekompensuje nam strat. Jestem w stanie udowodnić, że rekompensaty w takiej wysokości pokryją nam zaledwie 30 procent realnych wydatków. Oczekujemy głównie zwiększenia kwot na pensje dla pracowników. Rybacy wymieniają: trzeba opłacić pensję ludziom, zapłacić ZUS, tzw. postojowe w porcie, opłaty tonażowe, energię elektryczną, o remontach łodzi nie wspominając.
W ministerstwie się bronią. - Uzgodniona międzyresortowo kwota jest kwotą minimalnego wynagrodzenia plus koszty ubezpieczenia społecznego - mówi wiceminister rolnictwa Józef Pilarczyk. Odpowiadając na pytania posłów w Sejmie, czy rybakom łamiącym zakaz połowu dorszy będą odbierane licencje na połów, minister Pilarczyk zapowiedział, że w takich przypadkach nie będzie "żadnego pobłażania". Na takie dictum rybacy odpowiadają: - Wracamy do protestu - zapowiada Jerzy Wysoczański, szef Zrzeszenia Rybaków Morskich. Jak się dowiedział "S", termin i forma protestu rybaków mają być znane prawdopodobnie w poniedziałek.