Rolnik będzie mógł sprzedawać żywność wyprodukowaną we własnym gospodarstwie tylko w sklepach na terenie województwa, w którym mieszka. Jednak na sprzedaż prowadzoną pod nadzorem służb weterynaryjnych przewidziano limity.
Rozporządzenie w sprawie produkcji artykułów spożywczych w gospodarstwach rolnych wydał minister rolnictwa, a resort opublikował na swoich stronach internetowych wyjaśnienie do przepisów zawartych w tym akcie prawnym. Rozporządzenie zezwala rolnikom na prowadzenie rozbioru i sprzedaży świeżego mięsa nie tylko pochodzącego od zwierząt gospodarskich (jak wieprzowina, wołowina, baranina, konina czy drób), ale także ze zwierząt łownych lub dzikich hodowanych na fermach. Rolnicy mogą także prowadzić produkcję i sprzedaż mleka i jego przetworów, produktów mięsnych, ryb i gotowych posiłków. Wszystko to, co rolnik wytworzy we własnym gospodarstwie, podlega pod definicję działalności marginalnej, lokalnej i ograniczonej. A to oznacza, że nie można do takiej produkcji zatrudniać pracowników najemnych, nie może być też ona podstawową działalnością rolnika, ma tylko uzupełniać zwykłą produkcję rolną. Innymi słowy, rolnik zarabia dodatkowe pieniądze, ale nie rezygnuje z uprawy ziemi czy hodowli zwierząt i nie staje się właścicielem dużej przetwórni spożywczej.
Będą limity
Dlatego rozporządzenie wprowadza szereg ograniczeń dotyczących wielkości produkcji żywności. Jeśli rolnik dostarcza na rynek drób, to tygodniowa produkcja tego mięsa nie może przekroczyć pół tony. Z kolei w przypadku wyrobów mięsnych (np. kiełbasa, szynka, boczek) tygodniowy limit to 1,5 tony. Jeśli natomiast rolnik produkuje w swoim gospodarstwie masło, sery czy inne wyroby mleczne, to na rynek nie może ich dostarczyć więcej niż 300 kg tygodniowo. Takie limity nie obowiązują tylko tych producentów, którzy będą sprzedawać mięso, mleko czy jaja wyłącznie na terenie swojego gospodarstwa. Ma to być wsparcie np. dla rolników prowadzących gospodarstwa agroturystyczne czy też gospodarstwa ekologiczne i jednocześnie przetwarzających swoje produkty na gotową żywność.
Rozporządzenie ogranicza jednak terytorialnie obrót produktami wytwarzanymi przez rolników. Będą oni mogli je zbywać do sklepów, barów, restauracji czy stołówek, ale tylko tych, które leżą na terenie tego województwa, gdzie mieszka rolnik wytwórca. Nie może więc np. lokalny producent z Podlasia wysłać swoich wędlin lub serów do Warszawy czy Katowic, nawet jeśli dysponowałby odpowiednim transportem. Musi szukać rynku zbytu w Białymstoku, Suwałkach czy Augustowie. Tak samo rolnik z Zamojszczyzny może sprzedawać owoce swojej pracy w Lublinie, Chełmie czy nawet Białej Podlaskiej, ale już nie w bliżej leżącym od Białej - Przemyślu.
Czy warto się rejestrować?
Bardzo istotne są także wymogi sanitarne, którym musi sprostać rolnik. Aby w ogóle rozpocząć produkcję, musi uzyskać na to zgodę powiatowego lekarza weterynarii. A służby weterynaryjne zbadają warunki produkcji (musi się ona odbywać w oddzielnym budynku lub w pomieszczeniach mieszkalnych przystosowanych do wytwarzania żywności). Rolnik musi mieć odpowiednie wyposażenie linii produkcyjnej, w tym dostęp do czystej i bieżącej wody. Musi także zagwarantować sobie dostęp do surowców najwyższej jakości, jak również zapewnić odbiór odpadów produkcyjnych przez zakłady utylizacyjne. Niewykluczone, że część rolników ze względu na wymogi sanitarne zrezygnuje z rejestrowania swojej działalności (mogą się obawiać, że będą one dla nich nie do spełnienia). - Przy mojej niewielkiej produkcji nie opłaca mi się jej rejestrowanie i zgłaszanie do inspekcji weterynaryjnej - podkreśla pan Bogdan, który od kilku lat sprzedaje na targu mleko i sery pochodzące od krów z własnej hodowli. - Mam stałych odbiorców i niepotrzebna jest mi ta cała mitręga urzędnicza, to załatwianie zezwoleń, papierków. I oczywiście pewnie zaraz ruszą kontrole - dodaje. Jego zdaniem, wielu rolników, których produkcja jest rzeczywiście nieduża, będzie działać tak jak do tej pory, czyli bez rejestracji, można powiedzieć, że w szarej strefie. Podobnie uważają eksperci. - Ja się nie dziwię rolnikom, bo wielu z nich obawia się choćby tego, że będą musieli płacić teraz podatki: dochodowy i VAT, skoro będą prowadzić zarejestrowaną działalność. I nie przekonują ich udogodnienia zapisane w rozporządzeniu. Mają też prawo się martwić o to, czy spełnią choćby wymogi sanitarne, jakie towarzyszą produkcji żywności. To prawda, że wobec nich te wymagania są mniejsze niż w przypadku specjalistycznych przedsiębiorstw przetwórczych, ale jednak trzeba im sprostać, a w dodatku zgodzić się na to, aby produkcja odbywała się pod kontrolą weterynaryjną. Tymczasem rolnicy przekonują, że od lat produkują i sprzedają zdrową żywność - twierdzi Andrzej Komornicki, ekonomista i doradca rolny. Jego zdaniem, nowe przepisy będą korzystne dla większych producentów, bo tylko nieliczni rolnicy będą mieli takie warunki, aby wytwarzać np. półtorej tony przetworów mięsnych tygodniowo. Zdecydowana większość właścicieli gospodarstw jest nastawiona na niedużą produkcję, rzędu kilkudziesięciu kilogramów tygodniowo. - Ci duzi przetwórcy rolni już teraz są obecni na rynku, ich stoiska można spotkać choćby na targowiskach. I promują swoje wędliny i mięso jako wyroby pochodzące z własnego gospodarstwa. Teraz być może będzie im łatwiej rozwijać działalność - podkreśla Anna Łukasiuk, współwłaścicielka firmy handlowej sprzedającej także wyroby pochodzące z gospodarstw rolnych. - Na pewno na rynku, w sklepach, może pojawić się więcej takiej żywności, jeśli wzrośnie liczba zarejestrowanych producentów, bo tylko od nich możemy legalnie kupować wędliny, sery czy przetwory owocowo-warzywne - uważa Łukasiuk.
8165482
1