Pochód winobraniowy za nami. Jak wrażenia po obejrzeniu czterech pór roku wzbogaconych o muzykę DJ-ów i kolorowe konfetti? - Coś pięknego - komentują widzowie.
Akademickie, spóźnione wejście. Orkiestra z powiatu nowosolskiego przygrywa przed trybuną około 12.20. A za nią... długo, długo nic. Już by się wydawało, że korowód będzie taki jak w zeszłych latach. Długie przestoje, nic się nie dzieje, ulicą rządzą uczniowie szkół tańca.
Na szczęście wspomnienia z ubiegłych lat szybko zostają rozwiane. Pojawia się orszak wiedźmy, harleyowcy rozpierzchają się na boki. Za małą lampkę wina wiedźma, czyli aktorka Elżbieta Donimirska, przekupuje prezydenta Janusza Kubickiego i zasiada z nim w loży honorowej. - Zasiądź z nami i podziwiaj korowód! - zaprasza prezydent. Zaraz potem pojawia się platforma pełna strachu. Płonące, katowane czarownice. Wampiry, kat. - Nie bójcie się czarownic i wampirów to tylko senne koszmary, które właśnie śnicie - woła Robert Czechowski, dyrektor Lubuskiego Teatru i reżyser korowodu.
I pochód nabiera coraz szybszego tempa. Najpierw zima. Niesamowite wrażenie robi strzelające z armatek konfetti w srebrnym kolorze. Uczniowie podstawówek i gimnazjów przebrani za śnieżynki, bałwanki, królowe śniegu. Króluje biel. I medyk w białych fartuchach, któż z nas nie poczuł zimy? Ten chłód bił z samych strojów. W stronę widowni poleciały lodowe cukierki, a w niebo białe balony. Winiarze w ciepłych czapach i kożuchach dostali potężne oklaski.
Zaraz potem pojawia się wiosna. Zielona, radosna, roztańczona. Występują zespoły folklorystyczne, prezentują się szkoły. Są pszczółki, uśmiechnięte kwiaty. Maluchy machają balonami i chorągiewkami. Są też kukły z Kliniki Lalek. Wielki smok animowany przez czterech aktorów zieje raz zielonym, raz niebieskim ogniem. Publika żywo reaguje na potężnego stwora. Flesze błyskają po obu stronach ulicy. A na platformie winiarskiej pojawiły się wielkie dżdżownice.
Ale już pojawia się kolejna pora roku - lato! Żółciutkie, małe słoneczka z podstawówek wyłaniają się pierwsze. Obsypane złotym konfetti, machają do rodziców i kolegów. W stronę publiki lecą winogrona, bo cóż innego robią winiarze latem? Oczywiście zbierają winogrona! I Tak Roman Grad z kompanami rzucają kiście. Po jedną biegnie też wiedźma, która zerwała się z trybuny. Ale tira dogoniła i owoce zjadła.
Czas na kolorową jesień. Kilka dziewcząt przesuwa się powoli koło barierek. Częstują winem, winogronami i chlebkami. Nikt nie wróci do domu z pustymi rękoma. Armatki strzelają kolorowym konfetti. Dzieciaki poprzebierane za małe muchomorki, a za nimi wyłania się nasz bóg wina. Bachus ze swą świtą podjeżdża pod lożę. Muzycy przygrywają, choć może na chwilę powinni odłożyć sprzęt, bo nie słychać co mówi Bachus prezydentowi przy oddawaniu klucza do bram miasta. Najważniejsze, że wróciły w ręce włodarza.
Nadchodzi istna lawina motocyklistów. Palą gumę, jadą na jednym kole. Popisom nie ma końca. Następnie garbusy, młodzi zawodnicy żużla nad którymi czuwa sam ANdrzej Huszcza, ułani na koniach, sprzęt wojskowy i na koniec nie kto inny, jak kibice... Falubazu! - Hej, hej Falubaz! - krzyczy już cała widownia wraz z wiceprezydent Wioletą Haręźlak.
Nad przebiegiem pochodu przez cały czas czuwał jego reżyser krążąc z megafonem i umilając zabawę komentarzami. Również dwaj dziennikarze muzyczni Radia Zielona Góra, Romek Awiński i Tomek Oszmiański, prowadząc relację spisali się na medal. Szkoda tylko, że głośniki nie były ustawione na całej długości ulicy, żeby wszyscy mieszkańcy mogli posłuchać komentatorów.
Ale wrażenie widowni nie do opisani. - Ciężko powiedzieć. To było piękne, aż brak słów - mówi pani Barbara. - Nareszcie wszystko się poprzeplatało. Bez długich, nudnych postojów - komentuje pan Ireneusz.
9538316
1