Masakra we wsi Ostrowsko koło Nowego Targu. W nocy z niedzieli na poniedziałek wataha wilków zaatakowała owcze stado, zagryzła 22 owce i 2 kozy. Przez całą noc mieszkańcy wsi szukali poranionych sztuk na polach i lasach, odganiając wilki, które natychmiast rzucały się na kolejne ofiary.
Tego jeszcze na Podhalu nie było. Wilki w pogoni za swoimi ofiarami wpadły do wsi, niektóre owce zagryzały nawet pomiędzy zabudowaniami mieszkalnymi.
O godzinie ósmej wieczorem pozamykaliśmy owce do koszaru - opowiada baca Zbigniew Gucwa z Ostrowska, na którego stado napadła wataha wilków.
Koszar znajduje się pół kilometra od wsi, na wzgórzach nad Ostrowskiem.
- Położyłem się w szałasie, patrzę, a mój pies szczeka i cofa się. Zaświeciłem lampkę, wyszedłem, nic nie widzieć. Wróciłem z powrotem do szałasu. Ledwie zdążyłem zapalić papierosa już słyszę, że owce ruszyły. Naparły na ogrodzenie koszaru tak, że się rozpadło i zaczęły uciekać po polu. Ja za nimi, bo myślałem, że uda mi się je jeszcze zebrać. Patrzę, a za stadem gonią cztery wilki.
Owce rozbiegły się w dwie strony - do potoku i do rzeki - opowiada dalej baca z Ostrowska. - Pobiegłem za tymi w stronę rzeki, dwa wilki jeszcze widziałem, a gdzie się podziały pozostałe, nie wiem.
Baca zaalarmował sąsiadów mieszkających po tej stronie Dunajca. Ludzie boso wybiegali z domów, świecili światła, szukali po swoich ogrodach i polach rannych owiec. Zagryzionych nikt nawet nie zbierał. Wielu mieszkańców Ostrowska opowiada, że widzieli wilki bardzo blisko, uciekały od ludzi, ale natychmiast szukały kolejnych ofiar dalej. Jak opowiada zastępca nadleśniczego z Nowego Targu Andrzej Głodkiewicz wilk ma taką technikę polowania, że rzuca się zwierzynie płowej do gardła, przegryza krtań i potem biegnie za następną sztuką.
To prawdziwy szlak śmierci - Eugeniusz Pierchlak z Ostrowska prowadzi przez zarośla nad Dunajcem. Pan Eugeniusz mieszka w ostatnich zabudowaniach, sam trzyma na podwórzu potężnego psa - owczarza, który nie boi się nawet wilków. Na trawie widać ślady owczej krwi, po chwili trafiamy na pierwsze zmasakrowane zwłoki zwierzęcia. Kilkaset metrów dalej leży następne. Wyżej, w górach leży jeszcze kilkanaście takich ciał, ludzie dopiero zwożą je i znoszą do zabudowań Pierchlaka, gdzie zbiera się komisja złożona z pracowników nadleśnictwa i lekarza weterynarii. W koszarze było ok. 200 owiec, zginęły 22 razem z tymi, które trzeba było dobić.
Miałem już problemy z wilkami, ale dwa lata temu. W tym samym miejscu zagryzły mi osiem sztuk. Wtedy nikomu nie zgłaszałem szkody. Teraz już zgłoszę, bo to za dużo - mówi baca Zbigniew Gucwa.
Wypłatą odszkodowań za straty spowodowane przez zwierzęta objęte ścisłą ochroną zajmuje się wojewoda. W poprzednich latach zdarzało się, że zarezerwowana na ten cel kwota nie wystarczała i właściciele musieli czekać do nowego roku na swoje pieniądze.
Tych, co wprowadzili zakaz strzelania do wilków, to teraz powinno się ściągnąć do Ostrowska i pokazać im te straty. Szkoda tych owiec, całe lato się chowały - mówi Eugeniusz Pierchlak.
To najpoważniejsze takie zdarzenie w tym roku - mówi Andrzej Głodkiewicz z nadleśnictwa. W sumie to jest 17. zgłoszenie wilczego ataku w tym roku, ale wcześniej wilki zagryzały najwyżej po 5 - 6 sztuk. Zaś tylko w ubiegłym tygodniu wyjeżdżaliśmy do takich przypadków kilka razy. Na Rdzawce, w Obidowej, przed Gronkowem. Zabite owce były już nawet koło szpitala w Nowym Targu, gdzie też jest bacówka w polach. Tej samej nocy wilki były przy bacówce na nowotarskim lotnisku, ale stamtąd je odgoniono oraz w Rdzawce i Rokicinach. Tam dopiero pojedziemy.