Wilbo zaczyna budować ogólnopolską sieć barów rybnych, składającą się z 40-50 placówek. Pierwsze ruszą już za dwa-trzy miesiące.
Wilbo, przetwórca rybny z Władysławowa, chce wkrótce uruchomić pięć placówek barowych. Według naszych opracowań na tego typu działalności można zarobić. Dodatkową korzyścią będzie to, że Wilbo zostanie głównym dostawcą produktów oferowanych przez bary. Jeśli więc pomysł się przyjmie, chcemy stworzyć ogólnopolską sieć, składającą się z 40-50 placówek – mówi Jerzy Kuncicki, prezes Wilbo.
Najlepsza ryba w kraju
Pomysł został zaczerpnięty z rynku niemieckiego, gdzie działa sieć Nordsee. Wilbo stworzyło jednak własny projekt, znacznie odbiegający od pierwowzoru. Myślimy o restauracyjkach, gdzie będzie można zjeść najlepszą rybę w Polsce. Mając pełną kontrolę nad sprzedażą, chcemy jednocześnie promować owoce morza – wyjaśnia Jerzy Kuncicki.
Pierwsze dziesięć barów Wilbo uruchomi z własnych środków. I na tym etapie przeprowadzona zostanie weryfikacja projektu pod kontem rentowności. Jeśli okaże się, że bary przynoszą naprawdę dobry zysk, reszta również zostanie stworzona przez samo Wilbo. W optymistycznym wariancie pierwsze bary mają wręcz zarabiać na kolejne. W innym przypadku Wilbo zaciągnie kredyt. O emisji akcji prezes Kuncicki na razie nie myśli. Cały projekt pochłonie od kilkunastu do kilkudziesięciu milionów złotych. Jeśli koniunktura okaże się mniej pomyślna, Wilbo ma wariant rezerwowy. Część barów powstanie na zasadzie franszyzy. Placówki działać będą w ramach jednej sieci, ale właścicielami lokali zostaną osoby nie związane ze spółką, które w ten sposób wezmą na siebie część kosztów (tak działa np. McDonald's).
Szansa na dywidendę
Ten rok jest dla Wilbo znacznie lepszy niż poprzedni. Po trzech kwartałach jego zysk przekracza 3 mln zł, podczas gdy w 2002 r. miał 900 tys. zł straty (bilans strat Wilbo i zysków Dal Peski, które są już połączone). W tej sytuacji jest szansa, że po czterech latach przerwy rybna firma wznowi wypłacanie dywidendy. Spółkę powinno być stać na wypłatę dywidendy i osobiście opowiadam się za takim rozwiązaniem, ale ostateczną decyzję podejmą akcjonariusze – wyjaśnia Jerzy Kuncicki.