Rolnicy wiedzą, że wieś jest na progu wielkich zmian, i chcą mieć na te zmiany wpływ.
Wojciech Szacki: Czemu wieś tak polubiła PiS?
Barbara Fedyszak-Radziejowska, socjolog wsi: PiS trafia w nastroje panujące na wsi. Mieszkańcy wsi wiedzą, że mimo dopłat unijnych, rent strukturalnych, środków na inwestycje i premii dla młodych rolników etc. są dopiero na początku długiej i trudnej drogi. Rolnicy cenią PiS za widoczną w jego programie propaństwowość, zdają sobie sprawę z tego, że i w Unii, i w Polsce rolnictwo nadal będzie potrzebowało wsparcia. Chcą usłyszeć od polityków: "Nie zostawimy was samych sobie", i taki właśnie komunikat wysyła partia Jarosława Kaczyńskiego. Do opracowania wiejskiej części programu politycy PiS zaprosili ludzi, którzy wiedzą, o co chodzi w rolnictwie, być może i Wojciech Mojzesowicz, były działacz Samoobrony, wspiera PiS swoimi kompetencjami. Dzięki temu PiS może uda się pozyskać rolników, a nawet wieś, czego PO nawet nie próbuje robić.
Skoro jesteśmy przy Platformie - czemu słabiej idzie jej przekonywanie wsi?
- Rolnicy mają poczucie, że politycy PO lekceważą wieś i jej problemy, że jej nie rozumieją. PO to wolny rynek, tylko biznes, w jej programie nie ma dla nas miejsca - myślą. Liczy się też ton wypowiedzi - rolnicy doskonale wyczuwają zarówno brak kompetencji, jak i lekceważący stosunek do wsi.
Wciąż mocną pozycję ma Samoobrona. Skąd się bierze jej sukces?
- Trudno go wyjaśnić w pełni racjonalnie. Samoobrona nawet w części nie zrobiła tyle dla wsi co PSL, przegrywa z nim w wyborach samorządowych, gdy wybiera się lokalne autorytety, ale zmiażdżyła ludowców na poziomie parlamentarnym. Samoobrona to niewątpliwie partia wodza. Dużą rolę w jej sukcesie odegrał na pewno język Leppera, język pogardy dla elit - postrzegany jako rewanż za lekceważenie "wsioków". A nie da się ukryć - wielu polityków i przedstawicieli elit cierpi na swoistą agrofobię.
Czy wysokie poparcie dla PiS i Samoobrony to koniec PSL?
- Jeszcze nigdy PSL nie było tak słabe. Jeśli nie przekształci się w partię odwołującą się do szerszego niż rolniczy elektoratu, może zniknąć ze sceny. Dzisiaj nie dostrzegam w przywódcach PSL gotowości do otwarcia i zmiany. Wprawdzie PSL rozmawia z Maciejem Płażyńskim i jego ludźmi - mieliby startować z list ludowców - ale wygląda to na spotkanie dwu słabości, które razem niekoniecznie znaczą siłę.
SLD wybrał na szefa Wojciecha Olejniczaka, "twarz" dopłat. Czy to Sojuszowi pomoże?
- To niewykluczone, ale też jestem tym zaskoczona, Wojciech Olejniczak nie jest przesadnie znany. Gdy w listopadzie 2004 r., czyli w początkowym okresie realizacji dopłat i składania wniosków o inne formy wsparcia, pojawił się na chwilę w rankingach zaufania, okazało się, że ponad połowa mieszkańców wsi w ogóle go nie zna.
O głosy wsi walczy też LPR - była o tym mowa na kongresie Ligi, LPR chce organizować na wsi wiece.
- Rolnicy to pragmatycy, nie dyletanci, potrafią wyczuć autentyczne zainteresowanie. Nie wystarczy być sentymentalnym miłośnikiem polskiej wsi, żeby zdobyć ich głosy.
Jakie są teraz nastroje na wsi? Jak na nie wpłynęło wejście do Unii?
- Wieś staje się coraz bardziej zróżnicowana. Jej elita to nadal rolnicy, którzy dzisiaj są w stanie sporej mobilizacji. To wróży wysoką frekwencję w wyborach. Rolnicy są na drugim miejscu, jeśli chodzi o deklaracje chęci udziału w głosowaniu - wyprzedza ich, i to nieznacznie, tylko kadra kierownicza i inteligencja. Rolnicy wiedzą, że wieś jest na progu wielkich zmian, i chcą mieć na te zmiany wpływ.
Zmienia się też stosunek do UE. Nadal jest pragmatyczny, ale bardziej pozytywny. Rośnie grupa tych, którzy - nawet jeśli byli przeciw - mają dzisiaj odwagę powiedzieć, że zmienili zdanie. Nie oznacza to entuzjazmu, raczej początek akceptacji dla dobrych rozwiązań i, co byłoby nowością, początek zaufania do państwa i UE.
Jak to wpłynie na scenę polityczną?
- Prędzej czy później partie nastawione tylko na rolników stracą swoje miejsce w polityce. Zanik partii chłopskich przypominających "związki zawodowe rolników" jest nieuchronny. Takich partii nie ma już nigdzie w Europie. Partie ludowe czy chadeckie wchłonęły wiejski i rolniczy elektorat, zwykle stosunkowo religijny, propaństwowy, o tradycyjnym systemie wartości. Myślę, że także w Polsce duże formacje polityczne "nauczą się" wsi i rolnictwa.
Jaką rolę na wsi odgrywa Kościół?
- Nie dostrzegam większych zmian, nadal parafia jest ważnym miejscem w życiu społecznym wsi. Tradycja i religia spotykają się w życiu codziennym i we wspólnym wiejskim świętowaniu, a nowinki postępu i rewolucji obyczajowych oglądane są z pewnym dystansem. Jednak w wielu kwestiach - np. dzietność, praca kobiet - widać znaczne zbliżenie miasta i wsi. Nawet powołania kapłańskie spotykamy dzisiaj częściej w miastach niż na wsi.
6769618
1