Polscy rybacy padają ofiarą urzędniczych kontroli wielokrotnie częściej niż ich konkurenci z krajów skandynawskich - wynika danych Wspólnotowej Agencji Kontroli Rybołówstwa, do których dotarła "Rzeczpospolita".
Na Bałtyku od maja 2007 r. do grudnia 2011 r. 790 polskich łodzi rybackich kontrolowano 10832 tys. razy. A dla porównania: 1390 szwedzkich jednostek - 1580 razy, 2789 duńskich - 1719 razy, 3332 fińskich - tylko 51 razy.
Jak podkreśla "Rz", w efekcie kontroli ok. 70 polskim armatorom grozi bankructwo. Za przekroczenie limitów połowowych organy kontrolne nałożyły bardzo surowe kary - w dwóch przypadkach niemal 300 tys. zł.
Szef Związku Rybaków Polskich Grzegorz Hałubek mówi, że kontrole są planowane i przeprowadzone na zlecenie Brukseli przez polskie i unijne instytucje. Niestety dane WAKR pokazują słabość przedstawicieli Polski w UE, bo mamy do czynienia z ewidentną nierównością - podkreśla.
Hałubek zapowiada skierowanie do premiera apelu o podjęcie działań na forum Unii, by liczbę kontroli rozłożyć proporcjonalnie na wszystkie kraje. - My nie pływamy, tłumaczymy się urzędnikom, a rybołówstwo w innych krajach kwitnie - stwierdza.