Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Widziane z Brukseli

10 października 2013
W ostatnim dniu września, na posiedzeniu Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, przyjęliśmy skonsolidowane teksty porozumienia międzyinstytucjonalnego dotyczące reformy Wspólnej Polityki Rolnej. Wypracowane rozwiązania są rozwiązaniami kompromisowymi, dlatego nikogo nie powinno dziwić, iż z niektórych zapisów możemy się cieszyć, a z innych zadowoleni być nie możemy (takich jak chociażby kwestie konwergencji zewnętrznej, czyli wyrównywania płatności pomiędzy państwami członkowskimi, czy też wprowadzenia obiektywnych kryteriów dotyczących przyznawania wsparcia). Jednakże, na poszczególnych etapach negocjacji – zaczynając od spotkań wewnętrznych członków komisji rolnictwa z grupy Europejskiej Partii Ludowej, poprzez dyskusje na forum Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, na negocjacjach trójstronnych Parlamentu z Komisją i Radą kończąc – udało nam się wprowadzić sporo rozwiązań, które, z punktu widzenia naszego polskiego rolnictwa, czynią tą reformę w moim mniemaniu „niebolesną”.
Najbardziej politycznie dyskutowana jest zawsze kwestia dopłat. Po przesunięciach, które dokonamy na szczeblu krajowym, dopłaty dla polskich rolników będą na poziomie średniej europejskiej, czyli gdzieś pomiędzy 240 – 250 EUR / ha. Oczywiście mam na myśli średnią, bo nie wszyscy dostają identyczne dopłaty. Udało nam się też przekonać pozostałe kraje członkowskie, że warto nadal stosować uproszczony system dopłat, który Polska kiedyś zainicjowała. Realizujemy go z powodzeniem i chcemy nadal go stosować, w całej perspektywie finansowej do 2020 roku, mamy zapewnioną taką możliwość. Udało nam się też dokonać zmian w płatnościach z tytułu ONW, czyli dla obszarów z utrudnionymi warunkami gospodarowania. Miały pojawić się zupełnie nowe zasady, zgodnie z którymi ponad połowa polskich rolników, którzy dziś uzyskują takie wsparcie, zostałyby tego wsparcia pozbawiona. Jednakże udało się nam uzyskać zapisy, pozwalające na kontynuację obowiązujących dotychczas norm.
Innym często wspominanym w mediach zagadnieniem jest tzw. zazielenienie – pojęcie, którego głównym zadaniem jest w pewnym sensie legitymizowanie wydatków na Wspólną Politykę Rolną (poprzez przeciwdziałanie zmianom klimatycznym i poprawę stanu środowiska). Nakłada ono dodatkowe wymogi niezbędne do otrzymania części przysługującego wsparcia, konkretnie 30%. Jednak z punktu widzenia polskiego rolnika nie będzie to specjalnie dotkliwe. Dlaczego? Dywersyfikacja, czyli zmianowanie, nie będzie obowiązywać  w gospodarstwach do 10 ha – to już jest połowa polskich gospodarstw. W gospodarstwach o wielkości od 10 do 30 ha trzeba będzie prowadzić przynajmniej dwie różne uprawy – dla polskiego rolnictwa to nie jest żaden problem.  Natomiast co najmniej trzy uprawy trzeba będzie stosować dopiero w  gospodarstwach większych niż 30 ha – to też nie powinno stanowić żadnego szczególnego obciążenia.
Nowym, dość trudnym, wymogiem ma być przymusowe wyłączenie powierzchni upraw pod tzw. działania proekologiczne. Każde gospodarstwo w Unii Europejskiej powyżej 15 ha (tu też wywalczyliśmy zmianę, Komisja Europejska pierwotnie sugerowała 3 ha), będzie musiało wyłączyć z uprawy 5% swojej powierzchni gruntów. Na szczęście wprowadziliśmy poprawkę, według której uprawa roślin wiążących azot będzie uznana za powierzchnie proekologiczne. W tej chwili mamy w Polsce z powodzeniem realizowany, wspierany z pieniędzy unijnych, program upraw roślin strączkowych, białkowych. To działanie bardzo dobrze wpływa na zmianowanie, a przy tym jest to własna produkcja białka, tak więc w efekcie końcowym będzie to korzystne rozstrzygnięcie.
Reguły programu dla drobnych rolników, który w wersji zaproponowanej przez KE nie mógł być w Polsce zastosowany, również udało nam się zmodyfikować. Wsparcie nie będzie miało charakteru ryczałtowego, niezależnie od wielkości gospodarstwa, lecz jego wysokość będzie ściśle uzależniona od ilości hektarów. Dzięki temu program ten będziemy mogli realizować w naszym kraju.
Jest jeszcze jedna zmiana – coś, z czego osobiście czerpię satysfakcję. Udało mi się wprowadzić poprawkę, która obliguje Polskę do wprowadzenia definicji tzw. aktywnego rolnika – czyli rolnika, który orze, sieje, pielęgnuje, ponosi koszty i produkuje. To on ma być podmiotem, który uzyskuje dopłaty bezpośrednie, a dziś w Polsce nie do końca tak to wygląda. Będziemy musieli tą definicję wprowadzić. Pierwotnie miała one obejmować tylko gospodarstwa, które uzyskują powyżej 5000 EUR, co wyłączyłoby z programu blisko 90% polskich rolników. O wyłączeniu z uprawnień będzie zamiast tego decydować negatywna lista podmiotów, którą państwa członkowskie będą mogły modyfikować. Dzięki temu kwestie te zostaną należycie uporządkowane, a środki z Unii będą wspierały prawdziwych rolników, a nie tych, którzy rolników udają.  
Nie zapominajmy, że nowe zasady nie będą obowiązywać w roku 2014, który uznany został za rok przejściowy, a szczegółowe regulacje dotyczące tego okresu wciąż są w opracowaniu.
Jarosław Kalinowski
Poseł do Parlamentu Europejskiego



POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę