Wczoraj w Warszawie przed ministerstwem rolnictwa protestowało blisko 200 lekarzy weterynarii. Od kilku miesięcy walczą oni o podwyżkę wynagrodzenia.
Zbigniew Kowalski, lekarz weterynarii z Dobrcza do stolicy nie pojechał, ale z kolegami się solidaryzuje. Na prośbę Komitetu Protestacyjnego Ogólnopolskiego Porozumienia Stowarzyszeń Lekarzy Weterynarii Wolnej Praktyki wywiesił flagę narodową. - Ceny, które obowiązują obecnie, nie odpowiadają wkładowi naszej pracy. Brakuje nam pieniędzy na inwestycje - żali się.
Sami sobie winni
Kością niezgody między lekarzami a
głównym lekarzem weterynarii i resortem rolnictwa jest sposób wynagradzania za
badanie mięsa po uboju. Komitet protestacyjny domaga się podwyższenia stawek
oraz przyjęcia systemu wynagrodzenia od zbadanej sztuki zarówno w małych, jak i
w dużych rzeźniach. Tymczasem resort rolnictwa na wniosek głównego lekarza
weterynarii opowiada się za godzinowym wynagrodzeniem we wszystkich zakładach,
bez względu na ich wielkość. Stawka ma wynieść 41 zł za godzinę dla lekarza
weterynarii i 20 zł dla niewykwalifikowanych pomocników.
Wprowadzenie jednolitej stawki ma zlikwidować kominy płacowe i nadużycia. -
Zdarzało się, że powiatowy lekarz weterynarii zlecał jednemu weterynarzowi
badanie mięsa w kilku rzeźniach. Lekarz taki korzystał z pracy technika, gdyż
sam nie był w stanie być obecny w kilku zakładach - uważa Jacek
Leonkiewicz, radca głównego lekarza weterynarii.
Zdaniem Leonkiewicza
zarabiali nie tylko lekarze, ale tworzone przez nich spółki, w których zarobki
jednej osoby sięgały nawet 30 tys. zł miesięcznie. Takie argumenty
protestujących nie dziwią. Kilka tygodni temu w rozmowie z "Pomorską" Julian
Kruszyński, przewodniczący komitetu protestacyjnego wyjaśniał: - Przemilcza
się, że lekarze - biznesmeni odpowiadają za zespół i pracują ciężko.
Nie mają wolnych niedziel, świąt. Dodał, że winę za występowanie kominów
płacowych ponoszą powiatowi lekarze weterynarii, którzy decydują o tym, kto i
ile może zarabiać.
Głowy Kołodzieja!
Wynagrodzenia to nie jedyny powód protestu. - Nie
zgadzamy się na centralne sterowanie! - podkreślił wczoraj Kruszyński i
potwierdził, że lekarze zaprzestają badania mięsa w rzeźniach. Protest potrwa 2
tygodnie. Tyle czasu dał komitet resortowi rolnictwa na odniesienie się do
przedstawionych postulatów (wśród nich jest m.in. odwołanie głównego lekarza
weterynarii, Piotra Kołodzieja).