Mieliśmy to wiedzieć wczoraj, ale rząd przełożył decyzje na połowę czerwca. Chodzi o pieniądze z Unii Europejskiej, które mają trafić na Warmię i Mazury w latach 2007-2013.
- Samorządowcy mogli wybierać spośród trzech zaproponowanych przez nas sposobów podziału pieniędzy. Niestety, tego nie zrobili - mówi Monika Niewinowska, rzecznik Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. - Raz decydowali się na tzw. wariant drugi, raz na trzeci. Postawili nas w patowej sytuacji zrzucając na rząd odpowiedzialność za podział tych pieniędzy. Potrzebujemy na to więcej czasu.
Dodaje, że rząd i ministerstwo zrobią to w oparciu o opinie ekspertów. Gdyby rząd zdecydował się na tzw. wariant pierwszy nasze województwo dostałoby 1 037 mln euro, na drugi - 781,7 mln euro. W trzecim wariancie na warmińsko-mazurskie inwestycje trafiłoby tylko 657 mln euro. Kilka tygodni temu komisja rządu i samorządu opowiedziała się za wariantem trzecim, niekorzystnym dla Warmii i Mazur. Parę dni później wariant drugi wybrał Związek Województw RP. Za takim podziałem pieniędzy lobbują najbogatsze i najlepiej zaludnione województwa. Tłumaczą przy tym, że nasz region i tak dostanie dodatkowo około 140 mln euro z programu dla Polski wschodniej.
Sejmik samorządowy i lokalni politycy podnieśli alarm. - Tylko wariant pierwszy daje nam szansę dogonienia reszty kraju - mówi Andrzej Ryński, marszałek województwa.
Od kilku dni resort rozwoju zalewany jest listami z Warmińsko-Mazurskiego popierającymi pierwszy wariant podziału pieniędzy. Swoje stanowisko przesłali radni sejmiku województwa, parlamentarzyści i eurodeputowani, przedsiębiorcy zrzeszeni w sejmiku województwa. Działacze warmińsko-mazurskiej Platformy Obywatelskiej zorganizowali akcję zbierania podpisów pod petycja do premiera. Zebrali ponad 7 tys. podpisów od ludzi z różnych opcji politycznych i zwykłych mieszkańców regionu. Protest z hasłem "Nie róbcie nam skansenu z Warmii i Mazur" i podpisami przekazali wojewodzie. Czy apele rząd będzie brał pod uwagę? - Tak, ale żałujemy, że nie zawierają merytorycznych argumentów - mówi Niewinowska. - Bo trudno takim nazwać hasło "jesteśmy biedni".
Dodaje, że najlepiej byłoby, gdyby autorzy apelu wymienili, na co dokładnie potrzebują pieniędzy.
Ryński: - To szukanie dziury w całym. Jeśli nie dostaniemy tych 1 037 mln euro na inwestycje w regionie, stracimy szansę dogonienia reszty kraju. Jeśli zostanie przyjęty inny wariant, różnice między regionami jeszcze się pogłębią.