Ministrowie finansów mają w piątek w Luksemburgu ponownie omówić propozycję KE uzależnienia akcyzy na paliwa od ich emisyjności CO2 i wartości energetycznej. Propozycji tej sprzeciwia się Polska, która połączyła siły z Niemcami i Wielką Brytanią.
Komisja Europejska zaproponowała w kwietniu ub.r., by opodatkowanie paliw w krajach UE było uzależnione od emisji CO2 i wartości energetycznej. Pierwszy raz propozycja ta trafiła na stół ministrów podczas polskiej prezydencji. Wówczas minister finansów Jacek Rostowski skierował ją do dalszych prac w grupie roboczej. Tam - jak powiedziało unijne źródło - propozycja "utknęła" i prezydencja duńska zdecydowała, że ponownie przedłoży tekst ministrom finansów, którzy spotkają się w piątek w Luksemburgu.
- Jest ogromna krytyka ze strony krajów węglowych. Rada jest podzielona biorąc pod uwagę, że w odpowiedzi na raport prezydencji duńskiej powstał kontrraport trzech dużych krajów (Polski, Niemiec i Wielkiej Brytanii - PAP) - powiedziały w środę źródła unijne zbliżone do rozmów w Radzie. - Piątkowa rada skończy się wnioskiem, że nie da się kontynuować prac i dopiero prezydencja cypryjska powie, co dalej robimy - dodały.
Nowemu opodatkowaniu energii, choć z różnych względów, sprzeciwiają się Polska, Niemcy i Wielka Brytania, niechętny jest też Luksemburg. Zmiany forsują Francuzi, Szwedzi i Duńczycy. W sprawie propozycji podzielone są kraje Europy Środkowo-Wschodniej, tymczasem zmiany podatkowe w UE wymagają jednogłośności. Nikt w Brukseli nie spodziewa się porozumienia w tej sprawie w piątek, włącznie z KE.
- To prawda, że nasza ambitna propozycja jest obiektem kontrowersji i niepokojów - powiedział pragnący zachować anonimowość urzędnik KE.
W raporcie, który przedstawią na piątkowej radzie ministrów finansów, Polska, Wielka Brytania i Niemcy domagają się usunięcia z tekstu propozycji zasady proporcjonalności. Według niej kraje UE miałyby najpóźniej do 2023 r. zapewnić, by wszystkie minimalne stawki podatkowe na paliwa w pełni odzwierciedlały ich emisyjność oraz liczbę gigadżuli według przedstawionych przez KE stawek bazowych: 20 euro za tonę CO2 i 9,6 euro za gigadżula zawartości energii.
"Taka regulacja nadmiernie ingerowałaby w politykę fiskalną państw członkowskich" - czytamy w raporcie.
Proporcjonalność skutkowałaby na przykład tym, że wiele krajów musiałoby podnieść obecne - zdaniem KE preferencyjne - stawki akcyzy na diesla, albo obniżyć stawki na zwykłe paliwo. Polska odczułaby drastyczną podwyżkę minimalnej stawki podatkowej na gaz LPG (stopniowo z obecnych 125 euro za 1000 kg do 500 euro). Nie zmieniłaby się stawka minimalna dla zwykłej benzyny bezołowiowej (359 euro za 1000 l), a dla diesla wzrosłaby z obecnych 330 euro/1000 l do 412 euro. Obniżyłoby się opodatkowanie dla biopaliw, bo komponent CO2 wynosiłby zero.
Emisyjność i zawartość energetyczną musiałyby też odzwierciedlać - i to już od 2013 r. - paliwa opałowe: gaz, węgiel i olej opałowy. Tu minimalna stawka podatkowa za 1 GJ wyniosłaby 0,15 euro, a za tonę CO2, tak jak w przypadku paliw transportowych, 20 euro. Oznaczałoby to wzrost stawki minimalnej dla oleju opałowego z 15 do blisko 68 euro za 1000 kg, węgla i koksu z 0,15 do 2,04 euro za gigadżul. Wzrosłyby też stawki minimalne za gaz, czemu sprzeciwiają się Włochy.
Kraje UE mogłyby jednak wyłączyć z podatku od CO2 opał dla gospodarstw domowych, a ponadto kraje Europy Środkowo-Wschodniej miałyby przedłużony okres przejściowy dla paliw opałowych do 2020 r.
Komisja podkreśla, że jej propozycja realizuje zobowiązania klimatyczne UE, a popierającą ją Francja wskazuje, że kryzys nie może usprawiedliwiać bezczynności w polityce klimatycznej. W kwietniu Parlament Europejski głosami chadeków krytycznie zaopiniował propozycję KE. PE zgadza się na uzależnienie podatku od emisji CO2, ale nie zgadza się na podwyższenie minimalnych stawek paliw, głównie diesla, argumentując, że obniży to konkurencyjność europejskiej branży motoryzacyjnej.
7452646
1