Rządowi nie udało się zrealizować głównego celu nowej ustawy o służbie cywilnej. Ta, chociaż obowiązuje od dwóch lat, nie spowodowała zapowiadanego zwiększenia liczby urzędników mianowanych, czyli tych najwyżej kwalifikowanych. W tym samym czasie urzędy zwiększyły zatrudnienie, ale wśród szeregowych pracowników.
Pozorna oszczędność
We wrześniu 2008 roku, gdy w Sejmie trwały jeszcze prace nad nową ustawą o służbie cywilnej, rząd przyjmował tzw. trzyletni plan limitu mianowań urzędników w służbie cywilnej na lata 2009 – 2011. Zakładał on docelowy wzrost liczby o 6 tys. Gdyby został zrealizowany, w administracji rządowej w tym roku powinno pracować już blisko 12 tys. takich osób. W 2009 roku było ich bowiem tylko 5,4 tys. Obecnie mamy ich zaledwie o tysiąc więcej. Dodatkowo tegoroczny limit został zmniejszony z 2,5 tys. do 500 miejsc.
Odwrotna tendencja była w przypadku naboru na wolne stanowiska pracowników służby cywilnej. Ich liczba w tym czasie lawinowo rosła. Z danych kancelarii premiera wynika, że o blisko 11 proc.
Ilość zamiast jakość
Eksperci nie ukrywają, że obecna proporcja między liczbą urzędników mianowanych a pracowników urzędów jest niepokojąca.
– Nie może być tak, że nie oszczędza się na liczbie tworzonych etatów, a jednocześnie ogranicza się liczbę mianowań – mówi prof. Mirosław Stec z Uniwersytetu Jagiellońskiego, były przewodniczący Rady Służby Cywilnej.
Tłumaczy, że docelowo urzędników mianowanych powinno być 20 proc., a nie jak obecnie – zaledwie 5 proc. Zwłaszcza że mimo zmniejszania limitu miejsc dla przyszłych urzędników zainteresowanych mianowaniem nie brakuje.
Jest to szczególnie zauważalne po złagodzeniu wymogów wobec kandydatów.
Obecnie do postępowania kwalifikacyjnego przeprowadzanego przez Krajową Szkołę Administracji Publicznej (KSAP) mogą już przystępować nie tylko osoby znające co najmniej jeden z języków obcych UE.
W trakcie ostatniego postępowania uwzględniana była też znajomość arabskiego, białoruskiego, chińskiego, islandzkiego, japońskiego, norweskiego, ukraińskiego i rosyjskiego. Umiejętność posługiwania się tym ostanim spowodowała, że do egzaminu przystąpiło aż 2,5 tys. kandydatów. Z czego 1,5 tys. zdało egzamin, ale tylko niespełna tysiąc otrzymało mianowanie.
– Liczba urzędników służby cywilnej cały czas rośnie, zmienia się jedynie dynamika tego wzrostu. W latach 2007 – 2010 udział urzędników wśród członków korpusu służby cywilnej wzrósł z 3,9 proc. do 5,6 proc. – broni niezrealizowanego planu Wojciech Zieliński, zastępca dyrektora departamentu służby cywilnej KPRM.
Przyznaje jednak, że w 2010 r. liczba osób, które z wynikiem pozytywnym zakończyły postępowanie kwalifikacyjne, była wyższa od limitu mianowań i wszystko wskazuje na to, że w 2011 r. sytuacja się powtórzy.
Urzędy nie chcą mianowanych
Niepokojące jest również to, że dyrektorzy generalni, którzy są bezpośrednio odpowiedzialni za politykę kadrową urzędów, nie są zainteresowani zachęcaniem pracowników do ubiegania się o status urzędnika mianowanego.
– To są osoby wykwalifikowane, o dużej wiedzy merytorycznej, które często nie boją się wyrażać innego zdania, niż ma ich przełożony – mówi prof. Józefina Hrynkiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego, były dyrektor KSAP.
Dodaje, że szefowie urzędów robią wszystko, aby takich osób było jak najmniej na kierowniczych stanowiskach.
– U nas na ponad tysiąc pracowników tylko jeden procent to urzędnicy mianowani – mówi Wiesława Chojnacka, dyrektor generalny Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.
Taką małą liczbę mianowań tłumaczy brakiem pieniędzy na zorganizowanie szkoleń przygotowujących do egzaminu. Z funduszu przeznaczonego na szkolenia na jednego pracownika przypada zaledwie 100 zł.
– Niektórzy pracownicy po uzyskaniu stopnia urzędnika mianowanego przestają angażować się w pracę, bo podlegają szczególnej ochronie przed zwolnieniem – dodaje Wiesława Chojnacka.
Trudne czasy dla specjalistów
W efekcie polityki dyrektorów generalnych i poszukiwania oszczędności przez rząd są małe szanse, że liczba urzędników mianowanych będzie rosła w przyszłości. Może się tak stać, jeżeli rząd zrealizuje swoje kolejne plany. A te przewidują ograniczenia przywilejów, z jakich mogą korzystać urzędnicy służby cywilnej.
Obecnie przysługuje im specjalny dodatek do pensji, którego wysokość zależy od stopnia służby cywilnej, oraz dodatkowy urlop wypoczynkowy. Co więcej, bardzo dobra ocena okresowa skutkuje automatycznym podwyższeniem stopnia (w korpusie służby cywilnej jest ich dziewięć). Najniższy miesięczny dodatek za I stopień wynosi 887 zł, a najwyższy około 5 tys. zł.
Natomiast projekt nowelizacji ustawy o służbie cywilnej przewiduje wydłużenie wymaganego okresu do nabycia dodatkowego urlopu wypoczynkowego oraz zrezygnowanie z automatycznego otrzymywania kolejnego stopnia mianowania przy bardzo dobrej ocenie.
Pocieszające dla urzędników jest to, że Sławomir Brodziński, szef służby cywilnej, już blisko dwa lata pracuje nad tymi zmianami. Bez większych rezultatów. Obecnie ustawa jest wpisana tylko na liście rezerwowej planu legislacyjnego rządu. To oznacza, że zajmie się nią nie wcześniej niż pod koniec tego roku, czyli dopiero po wyborach.