Do niedawna był to jeden z bardziej obiecujących rynków dla eksportu polskiej żywności. Dziś wygląda na to, że nasze wpływy handlowe zaczynają słabnąć. Mowa o rynku litewskim. Bliskie sąsiedztwo i wieloletnia tradycja we współpracy handlowej. Dodatkowym atutem jest też wspólne członkowstwo w Unii Europejskiej.
To co do tej pory przemawiało za rozwojem handlu między Polską a Litwą dziś już najwyraźniej nie wystarcza, bo kolejne firmy zaczynają wycofywać się ze wschodniego rynku. Ci, którzy zdecydowali się na taki krok o swoich powodach mówią niechętnie. Podobnie jak to, czy myślą w dłuższej perspektywie czasowej o powrocie.
Henryk Amanowicz, zakłady mięsne Dobrosławów: zawsze można powrócić, tylko żeby było do kogo i z kim pracować. Powinno się wracać, nie wolno się obrażać na inne rynki – trzeba współpracować.
Problem w tym, że dla części polskich eksporterów sprzedaż na litewski rynek przestaje być opłacalny. Nazbyt rozbudowana sieć pośredników uniemożliwia handel po korzystnych cenach. W dodatku kryzys gospodarczy naszego sąsiada znacznie zmniejszył popyt na zagraniczne towary. A to przełożyło się na konkretne straty.
Jeszcze dwa lata temu wartość polskiego eksportu artykułów rolno-spożywczych na Litwę przekroczyła 400 milionów euro, w ciągu roku stopniała o ponad 100 milionów. Na tle innych krajów wspólnoty był to najbardziej znaczący spadek.
Ryszard Kowalski, ambasada RP na Litwie: ubiegły rok zamknął się z 38% spadkiem. Nie jest to jednak skutek niechęci do polskich produktów, bo generalnie o tyle zmniejszył się import na Litwę artykułów z innych krajów.
Obecnie blisko 1/4 płodów rolnych sprzedawanych na Litwie pochodzi z Polski. Najwięcej trafia tam tak zwanych produktów przetworzonych. Co przy niewielkim imporcie od naszego sąsiada sprawia, że saldo obrotów produktami rolno-spożywczymi z rynkiem litewskim sięga obecnie 237 milionów euro.