Uczniowie w miastach dostają dwudaniowy obiad, a na wsi czasem tylko bułkę lub drożdżówkę. Wszystko w ramach tego samego rządowego programu dożywiania w szkołach - informuje "Gazeta Wyborcza".
Według danych resoru pracy, w 2010 roku co ósme wiejskie dziecko objęte programem, zamiast ciepłym posiłkiem musiało się zadowolić bułką.
W ubiegłym roku na ten cel rząd przeznaczył 550 mln zł, a samorządy dorzuciły 297 mln zł. Rząd finansuje do 60 proc. kosztów posiłków, resztę dokładają gminy. Im tańszy obiad, tym mniej gmina musi dołożyć, a różnice widać na talerzach.