O tym marzysz u progu weekendu – rozpalić grilla i wrzucić na ruszt pokrojone kawałki pysznej kiełbasy... Stop! Uważaj, bo możesz się srodze rozczarować. - przestrzega FAKT.pl
W popularnej grillowej kiełbasie prawie nie ma mięsa, pełno tam za to chemii, wody i jakichś resztek! Wystarczy choć na chwilę włożyć ją na rozpalonego grilla. Skwierczy jak szalona, kapie z niej tłuszcz i woda! A po upieczeniu, zamiast dużego pęta kiełbasy mamy malutki skwarek – dokładnie tak duży, jak ilość mięsa, którą dodano do produktu
Tłuszcz, woda, MOM (mięso odkostnione mechaniczne, czyli zmielone skóry, ścięgna, oczy itp.) oraz znikoma ilość czystego mięsa, na przykład ledwie jedna trzecia – oto częsty skład popularnych grillowych kiełbas. Producenci tylko zacierają ręce, bo dzięki temu zarabiają krocie. Wierzch kiełbasy wygląda apetycznie, ale to tylko pozory.
Tak naprawdę na kilogram takiej trefnej kiełbasy przypada zaledwie 350 gramów mięsa! Resztę stanowią tłuszcz, woda, wypełniacze, różnego rodzaju konserwanty i barwniki.
Fachowcy nie mają złudzeń – w dobrej kiełbasie mięso stanowi nawet ok. 96-98 proc. produktu. Problem w tym, że takiej kiełbasy nie sposób kupić za mniej niż 28-35 zł za kilogram. Tanie kiełbasy grillowe kosztują z reguły od 10 do 15 zł za 1 kg. Mają znikomą ilość mięsa, a jeszcze dopakowuje się je masą zwaną MOM.
Wyjaśnienie tego skrótu jest już alarmujące – to „mięso odkostnione mechanicznie”. Składa się z chrząstek, skórek, kości, szpiku – czyli odpadów, jakie pozostają po rozbiorze rzeźnych tusz.
– Jeśli widzimy, że w składzie danego produktu jest MOM, powinniśmy omijać go szerokim łukiem i po prostu nie kupować – mówi Karina Piwowarczyk, dietetyk z All for body z Krakowa.
8904060
1