W 2012 r. wydatki na budowę autostrad będą dziesięciokrotnie mniejsze niż przed dwoma laty. Uderzy to w firmy średnie i małe, bo giganci polskiego rynku będą chcieli przejąć ostatnie kontrakty za wszelką cenę.
Firmy budujące drogi nie narzekają dziś na brak pracy. W budowie i przebudowie jest 1425 km dróg krajowych. Od przyszłego roku drogowy boom mocno wyhamuje ze względu na spadek liczby nowych przetargów.
– W tym roku nie odbędzie się już ani jedno nowe postępowanie na budowę dróg – mówi „DGP” Dariusz Blocher, prezes Budimeksu, jednej z największych firm w branży.
Firmy więc mogą liczyć wyłącznie na kontrakty, na które przetargi już się toczą. Ministerstwo Infrastruktury uspokaja, że takich zleceń będzie całkiem sporo.
– Ich wartość wynosi ok. 10 mld zł – mówi Mikołaj Karpiński, rzecznik resortu.
– Ale nowych będzie garstka, a to dla branży najważniejsze – upiera się Dariusz Blocher.
Jak szacuje giełdowy potentat, wartość zamówień, który trafią na rynek w 2012 r. wyniesie zaledwie 5 mld zł. To dramatyczny spadek, bo w całym 2011 r. do branży trafią kontrakty na łączną kwotę ok. 30 mld zł. W rekordowym dla drogowców 2010 r. strumień pieniędzy był jeszcze szerszy, wyniósł bowiem blisko 50 mld zł. Teraz ich wartość zmaleje aż dziesięciokrotnie.
– Rywalizacja będzie ostra – mówi „DGP” Konrad Jaskóła, prezes innego kolosa, spółki Polimeksu-Mostostal.
Wydatki na budowę dróg będą coraz mniejsze
Wartość portfela zamówień giełdowego gracza wynosi dziś około 8 mld zł. W przyszłym roku firma zejdzie jednak z kilku dużych budów, m.in. śląskiego odcinka A1, fragmentu A4 pomiędzy Krakowem i Tarnowem oraz środkowego odcinka A2 z Łodzi do Warszawy.
– Będziemy składać oferty w każdym przetargu, który się pojawi na rynku – zapowiada Konrad Jaskóła.
W walce o przyszłoroczne zamówienia szans raczej nie mają firmy zaangażowane w dokończenie autostrady A2 Łódź – Warszawa. Powód – mająca francuskich właścicieli Eurovia oraz niemiecko-czeski Bogl a Krysl wszystkie siły rzuciły na rozgrzebane przez Chińczyków odcinki autostrady. Ale inne wielkie firmy, zdaniem naszych rozmówców, podzielą między siebie kontrakty z 2012 roku.
– Kłopoty mogą mieć firmy małe i średnie – prognozuje szef Polimeksu-Mostostalu, ale zaraz dodaje im otuchy. – Około 40 proc. prac zlecamy podwykonawcom. Potrzebujemy mniejszych firm, dlatego będziemy je wspierać, żeby nie upadały – przekonuje.
W związku z tak dużym załamaniem rynku najwięksi gracze z branży budowlanej, m.in. Budimex, nie wykluczają zwolnień. Dariusz Blocher nie chce podawać żadnych liczb, ale przyznaje, że redukcje mogą mieć miejsce.
– Zwłaszcza w 2013 r., bo o sprzedaż w trzech pierwszych kwartałach 2012 r. jestem jeszcze spokojny – mówi sternik Budimeksu.
Zapowiedź ostrej konkurencji cieszy Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.
– Być może uda się nieco zaoszczędzić na przetargach – mówi Artur Mrugasiewicz z GDDKiA.
Za to, aby taki scenariusz się zrealizował, kciuki powinni trzymać kierowcy. Tylko bowiem w przypadku obniżki cen w stosunku do kosztorysów drogowa dyrekcja będzie w stanie ogłosić dodatkowe przetargi. A tych nie brakuje. Wartość zadań rezerwowych, na które mogą zostać ogłoszone dodatkowe przetargi, szacuje się na ponad 25 mld zł.
Miliardy popłyną z kolei
Budowlańcy liczą, że skoro topnieją przychody z kontraktów drogowych, część strat odbiją sobie dzięki inwestycjom kolejowym. Rynek modernizacji torów zdominowało pięć firm. Portfelami zamówień o największej wartości mogą się pochwalić giełdowa Trakcja-Tiltra, PKP Energetyka i Przedsiębiorstwo Napraw Infrastruktury z Grupy PKP, Feroco oraz Torpol. Ostatnia jest kolejowym ramieniem Polimeksu-Mostostalu, a PNI właśnie zostało przejęte przez Budimex. Według szacunków Ministerstwa Infrastruktury w tym roku do firm modernizujących tory wpłynie 4 mld zł. W przyszłym roku wydatki na modernizacje podwoją się i sięgną 8 mld zł. Na tym poziomie utrzymają się jeszcze przez dwa lata, aż do 2014 r. W ciągu trzech najbliższych lat kolejowy sektor będzie miał szansę „przerobić” ponad 20 mld zł. To więcej niż łączne wydatki na kolej w ciągu ostatnich 20 lat. Branża remontująca linie kolejowe może również liczyć na miliardy w kolejnych latach, bo Unia Europejska chętnie przyznaje dotacje na ten cel. Dzieje się tak z dwóch powodów: Bruksela lubi transport szynowy ze względów ekologicznych, a dobra infrastruktura kolejowa w państwach Europy Środkowej i Wschodniej potrzebna jest zachodnim państwom do prowadzenia interesów z Rosją i Azją.
7312491
1