To będzie najpoważniejsza reforma podatkowa od 1991 roku. 1 stycznia 2009 roku zaczniemy płacić niższe podatki. Z tradycyjnych już trzech stawek zostaną dwie - 18 i 32 proc. DZIENNIK pisze, że to oznaczać może tylko jedno - w porfelach zostanie nam więcej pieniędzy.
Jeszcze w tym roku podatkowym rozliczaliśmy się według stawek 19, 30 i 40 proc. Najwyższa z nich została zlikwidowana. Dwie pozostałe obniżone. Co więcej, najwyższą stawkę 32 proc. zapłacimy dopiero po przekroczeniu bardzo wysokiego progu zarobków, jak w tym roku dla stawki 40 proc., czyli 85 528 zł. A to oznacza jedno - w porfelach zostanie nam więcej pieniędzy. I choć rozliczać się z fiskusem będziemy dopiero w 2010 r., to korzystną zmianę odczuwać będziemy miesiąc po miesiącu.
Ale uwaga. To niejedyna zmiana. Dotychczasowe sposoby rozliczania się z fiskusem mogą nie być tak korzystne jak dotychczas. I trzeba dobrze zastanowić się, jaką formę wybrać. DZIENNIK wspólnie z firmą doradczą PricewaterhouseCoopers wyliczył, jak będziemy płacić podatki i ile kto zyska.
• Po pierwsze - to istotna nowość - wspólne opodatkowanie z małżonkiem może stracić sens. Powód? Zniknie jedna stawka, dlatego małżonkowie, którzy dotychczas płacili podatki według różnych stawek, od przyszłego roku mogą znaleźć się w tym samym przedziale podatkowym. "Generalnie zasada powinna być taka: rozliczamy się wspólnie, gdy dysproporcja małżeńskich dochodów jest bardzo duża" - mówi Jadwiga Chorązka z PricewaterhouseCoopers.
• Po drugie, stopnieje ulga na wychowywanie dzieci z obecnych 1173 do 1112 zł.
Zyski, jakie przynosi reforma, są naprawdę znaczące. Na przykład: podatnicy z pensją około średniej krajowej - 3000 zł brutto - będą mieli blisko 300 zł rocznie ekstra. Przy zarobkach powyżej 4900 zł brutto roczny podatek będzie niższy o ponad tysiąc złotych. Najbardziej fiskus ulży tym, którzy dotychczas rozliczali się według stawki 40 proc.
W efekcie tej reformy, zaplanowanej jeszcze przez rząd PiS, wpływy do budżetu będą w przyszłym roku niższe o 8 mld zł. "Ale przy tego typu reformach zakłada się, że po 4-5 latach wpływy podatkowe wzrosną, bo zwiększy się zatrudnienie, pracujący zaczną wychodzić z szarej strefy" - twierdzi Gomułka. "W efekcie mniejsze wpływy zostaną szybko wyrównane" - dodaje.
Na co Polacy przeznaczą tych 8 mln zł, których w przyszłym roku nie zabierze im fiskus? Resort finansów liczy, że... po prostu je wydadzą. A zwiększone wydatki na konsumpcję - jak planuje ministerstwo - wpłyną na wzrost gospodarczy, co pozwoli złagodzić skutki światowego kryzysu.
8263769
1