Co roku, a szczególnie latem, mimo licznych apeli o ostrożność dochodzących z rożnych stron oraz medialnych kampanii, na polskiej wsi dochodzi do dziesiątek wypadków przy pracach rolnych, których ofiarą padają dzieci. Czy w tym roku będzie podobnie? Czy znów potrzeba letnich tragedii na wsi, by ktoś wreszcie zaczął naprawdę przeciwdziałać temu problemowi, by nasi rolnicy zaczęli wreszcie troszczyć się o bezpieczeństwo własne i swoich dzieci?
Jestem urodzonym mieszczuchem, lecz moi rodzice pochodzą ze wsi. Na wsi mam też liczną rodzinę. Dlatego też od wczesnego dzieciństwa lato zwykle spędzałam na wsi. Po jakimś czasie zaczęłam uświadamiać sobie, jak blisko i często ocierałam się o niebezpieczeństwo ciężkiego urazu a może i utraty życia, podczas tych, jak mi się wydawało sielankowych wakacji. Dla mnie na szczęście, refleksje te przyszły w porę. Niestety kilkoro dzieci z mojej najbliższej rodziny, a także kolegów i koleżanek, które wówczas poznawałam, nie miało takiego szczęścia. Wojtek - syn mojego kuzyna dwukrotnie omal nie utopił się w stawie rybnym, który był płytki, znajdował się praktycznie pod oknami domu, a z uwagi na to, że wujkowi nie wyszedł interes z rybami w stawie tym moczyły się beczki do kiszenia ogórków. Dlatego też wszystkim (wówczas także i mnie) wydawał się on bezpiecznym i ciekawym miejscem do zabawy dla wiejskiej "drobnicy". Kolega Wojtka - Pawełek w wieku 6 lat spadł z ciągnika pod jadącą z tyłu przyczepę, na szczęście przeżył, lecz do dziś jest niepełnosprawny z powodu urazu ręki, jakiego wtedy doznał. Podobnych przykładów i ja, a z pewnością i Ty czytelniku, jeśli masz jakieś wyobrażenie o życiu na wsi, moglibyśmy mnożyć i prześcigać się w przytaczaniu budzących dreszcze grozy "patentach na bezmyślność".
Wiem, zdaje sobie sprawę, że tym tekstem niewiele zmienię w tej materii. Chciałabym jednak podkreślić, że za te tragedie zawsze jest ktoś odpowiedzialny. W moim odczuciu, popartym doświadczeniem, największą winę ponosimy za to my - dorośli.
Rozumiem, że pomoc dzieci w gospodarstwie tak jak każda pomoc dorosłym, uczy je szacunku do pracy, do obowiązków. Na wsi jest to również konieczność. Nie wolno mam jednak bezmyślnie i niefrasobliwie zlecać dzieciom prac, których nie wolno im wykonywać. A większość z prac gospodarskich zlecanym dzieciom powinna być przez nie wykonywana pod nadzorem dorosłych. Dotyczy to także, a może nawet zwłaszcza dzieci z miasta, które przyjechały na wakacje na wieś i nie chcą być gorsze od swoich wiejskich rówieśników.
Pamiętajmy, że pełny wykaz prac szczególnie niebezpiecznych, których dzieciom nie wolno zlecać można znaleźć w Ministerstwie Rolnictwa u wojewodów, a także we wszystkich rolniczych związkach zawodowych. Zaś zgodnie z Kodeksem rodzinnym i opiekuńczym rodzice, którzy nie dopilnują dziecka odpowiadają przed sądem i mogą być za to ukarani - ukarani podwójnie, bo z pewnością największą dla nich karą będzie tragedia własnego potomstwa.
Według obowiązujących obecnie przepisów dzieciom poniżej 15 roku życia nie wolno obsługiwać kombajnów, wszelkich maszyn żniwnych i maszyn do innych prac polowych, nie wolno im prowadzić ciągników. Absolutny zakaz dotyczy obsługi oraz pomocy dzieci przy obsłudze pił tarczowych, pras do słomy, młockarni - te urządzenia według statystyk powodują najczęściej wypadki, także śmiertelne. Pamiętajmy by dzieci nie bawiły się ani nie pracowały w zamkniętych zbiornikach, silosach czy pojemnikach, bo może to grozić zasypaniem i uduszeniem. Także niektóre zwierzęta gospodarskie jak ogiery, byki czy choćby stado gęsi, mogą poprzez swoja agresje okazać się bardzo niebezpieczne dla małych dzieci.
Dla małych mieszczuchów, ale i nie tylko, atrakcje stanowi jazda na stercie siana czy snopków słomy, można się na to zgodzić, gdy odbywa się to pod nadzorem dorosłej osoby. Kategorycznie nie wolno jednak pozwolić na zabawy na pomostach maszyn. Brak nadzoru, a często zwykła bezmyślność i lekceważenie elementarnych zasad bezpieczeństwa ze strony dorosłych sprawia, że coraz więcej dzieci ulega wypadkom. Jednak musimy pamiętać, że dziecko, które pracuje jak dorosły, co często zdarza się w okresie najintensywniejszych letnich prac gospodarskich, szybko przeciąża swój organizm. Jest przez to mniej uważne i ostrożne, a ponadto może to u niego spowodować nieodwracalne skutki zdrowotne.
Drodzy dorośli - żeby to wiedzieć nie trzeba kończyć żadnych uniwersytetów, wystarczy trochę pomyśleć. A nawet jak to myślenie czasem leciutko zaboli, to lepiej niech zaboli ono nas, niż by nasza bezmyślność zadawała ból naszym dzieciom.