Chmary biedronek nawiedziły mieszkańców Śląska i Zagłębia. Wdzierają się do mieszkań, domów i budynków biurowych. Ludzie nie potrafią sobie poradzić z plagą. - Dzieci miały ugryzienia na rękach. Są uciążliwe. W ciągu godziny złapałam 12 -14 - żali się pani Monika.
Owady nękają mieszkańców poszukując schronienia przed zimą. Oprócz polskich biedronek pojawiła się też azjatycka odmiana - Harmonia Axyridis, która w Polsce stanowi coraz poważniejszy problem.
- Twarde, krwiste i nieprzyjemne. Morderczynie - zabijają inne biedronki - opisuje plagę pani Małgorzata. - Bałam się ich obsesyjnie - dodaje.
Jak relacjonują mieszkańcy, owady pokrywające ściany budynków wdzierają się również do domów mimo pozamykanych okien. Pani Dorota twierdzi, że pojawiły się nagle. - Całe ściany były oblepione biedronkami. Łapałam i topiłam w wodzie - relacjonuje.
- Zaczęliśmy je wygniatać i wrzucać do ubikacji - mówi pan Jerzy o walce z uciążliwym najeźdźcą.
Według dr Rolanda Dobosza, entomologa z Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, ugryzienia biedronek nie stwarzają zagrożenia dla ludzi. Niebezpieczne mogą być jedynie dla alergików. - Są bardziej uciążliwe ze względu na to, że próbując przezimować dostają się do naszych mieszkań, a z reguły czynią to w wielkiej liczbie -. Dodaje, że biedronki mogą zanieczyszczać nasze ubrania lub pościel wydzielanymi substancjami, które są wyjątkowo trudne do usunięcia.
Mieszkańcy dotknięci plagą biedronek zauważyli, że jest ich zdecydowanie więcej niż w poprzednich latach. Dr Dobosz wyjaśnia, że to dlatego iż azjatycki gatunek przybył do Polski dopiero w 2006 roku. Owady zostały sprowadzone przez człowieka, miały służyć do zwalczania mszyc i redukcji innych szkodników.