Niszczenie żywności z Zachodu, której wwóz na teren Rosji jest zakazany, wywołuje oburzenie wielu obywateli kraju, gdzie rosną wskaźniki ubóstwa i gdzie wciąż się pamięta o głodzie w epoce ZSRR, w tym w czasach wojny - pisze w czwartek Reuters.
Od 6 sierpnia obowiązuje dekret prezydenta Władimira Putina, stanowiący, że zatrzymana na granicy żywność objęta embargiem ma być niszczona. Ukaz Putina nie odnosi się do artykułów spożywczych przeznaczonych na użytek własny. Wwieziona nielegalnie do Rosji żywność powinna być utylizowana zarówno bezpośrednio na granicy, jak i w głębi kraju.
Reuters pisze, że nawet niektórzy sojusznicy Kremla są wstrząśnięci spalarniami żywności, a znany prawosławny duchowny nazwał akcję chorą i grzeszną.
Ponad 285 000 ludzi poparło zamieszczoną w internecie pod adresem change.org petycję, w której zaapelowano do prezydenta Putina o odwołanie decyzji i przekazywanie żywności tym, którzy jej potrzebują.
"Sankcje doprowadziły do wzrostu cen produktów spożywczych na półkach. Rosyjscy emeryci, weterani, wielodzietne rodziny, niepełnosprawni i inne grupy ubogich musiały bardzo ograniczyć swą dietę, wręcz do głodowania. Jeśli można zjeść te produkty, to po co je niszczyć?" - napisano w petycji.
Krytycy nowych przepisów twierdzą też, że w Rosji, gdzie korupcja jest czymś powszechnym, nawet wymóg, by niszczenie było nagrywane na wideo, nie uniemożliwi skorumpowanym urzędnikom "częstowania się" zabronionymi towarami.
Po upadku ZSRR Rosjanie zaczęli nabierać apetytu na importowaną żywność z Zachodu - począwszy od tanich ćwiartek amerykańskich kurczaków na wyrafinowanych francuskich serach dla nowobogackich kończąc - pisze Reuters. Przypomina, że obecnie rosnące ceny żywności dotykają mocno ubogich w czasie, gdy gospodarka jest w kryzysie z powodu sankcji i wielkiego spadku cen ropy naftowej - głównego produktu eksportowego Rosji. Rubel stracił do dolara ponad 40 proc., a inflacja wynosi 15 proc. - zauważa Reuters.
Władze twierdzą, że embargo zachęci rosyjskich producentów do zapełnienia luki; proponują ograniczenie importu sprzętu do prześwietleń rentgenowskich i defibrylatorów dla szpitali, które bez tego skarżą się na słabe wyposażenie - pisze Reuters. Zauważa, że na listę zakazanego importu trafiły nawet prezerwatywy.
Duchowny prawosławny Aleksiej Uminski, który - jak pisze Reuters - ma dobre kontakty z Kremlem, twierdzi oburzony, że niszczenie żywności jest grzechem. "To chory, głupi i niegodziwy pomysł" - cytuje Uminskiego strona internetowa "Prawosławie i Świat".
"Taki pomysł mógł pojawić się u człowieka, któremu nie zbywało na niczym przez ostatnie dekady i który jest gotów zrobić coś takiego w imię populizmu i pseudopatriotyzmu" - dodał Uminski.
"Niszczenie żywności przy takim standardzie życia to zbrodnia przeciw własnemu narodowi" - napisała popierająca petycję niejaka Natalia Afanasjewa. "Niech się pan opamięta, panie prezydencie, i w końcu okaże nieco współczucia swojemu narodowi" - dodała.
6148046
1