Korzyści z usuwania kolejnych barier na jednolitym unijnym rynku szacuje się na setki miliardów euro rocznie - ocenili w czwartek uczestnicy IV Forum Jednolitego Rynku. Jak wskazywano, bariery te ciągle leżą w sektorach usług pocztowych czy telekomunikacyjnych.
Otwierając podsumowującą dekadę obecności Polski na jednolitym rynku UE edycję Forum wicepremier Janusz Piechociński przypominał, że jednolity rynek to jeden z najważniejszych atutów UE, ale po wybuchu kryzysu o jego dobrodziejstwach zaczęto jakby zapominać. Mamy dyskutować o usuwaniu barier, aby tego rynku nie zdetonować protekcjonizmami czy nawet nacjonalizmami - podkreślił Piechociński. Dodał, że Polacy znaleźli się "w jądrze procesów decyzyjnych" UE jak nigdy wcześniej, co sprzyja aktywnemu udziałowi w dyskusji o kierunku zmian rynku.
Europosłanka Róża Thun wskazywała spadek cen roamingu jako jedno z największych osiągnięć wspólnego rynku. W zamówieniach publicznych pozbyliśmy się kryterium najniższej ceny, a dokumenty mogą być składane w formie cyfrowej - mówiła i dodała, że w Polsce będzie to obowiązywać od 2016 r.
W grudniu 2014 r. wchodzi w życie uproszczenie i ujednolicenie dyrektywy konsumenckiej, dotyczące przede wszystkich szczególnie transgranicznej sprzedaży przez internet, od 2016 r. będzie działać specjalna platforma pozasądowego rozstrzygania sporów w handlu on-line i to w 24 oficjalnych językach Unii - podkreślała Thun.
Jako najbliższe wyzwania w procesie usuwania barier Thun wskazała sektory usług pocztowych, telekomunikacyjnych, używanych części samochodowych oraz kwestie bezpieczeństwa i pochodzenia produktów. To niewykorzystany potencjał, szacowany na 630 mld rocznie w skali UE - oceniła.
Ekonomista prof. Witold Orłowski - podkreślając, że jest zwolennikiem jednolitego rynku - przypomniał jednak, że po 60 latach jego funkcjonowania w Europie dalej są cztery różne wtyczki do gniazdek. Roaming pokazał, jak UE może zadziałać, presję konkurencyjną trzeba zwiększać, jednak największym problemem pewnie jest to, że w Europie są różne tradycje i wyobrażenia o przedsiębiorczości - mówił Orłowski.
Jako przykład podał epidemię choroby wściekłych krów, kiedy to brytyjski rząd nie podał nazwy jedynej firmy, w której produktach znaleziono czynniki chorobotwórcze, bo stwierdził, że nie ponosi ona żadnej winy. We Francji, ale może i w Polsce wybuchłaby pewnie afera z oskarżeniami o układy, korupcję itp. - mówił Orłowski. To pokazuje różnicę w rozumieniu przedsiębiorczości i rynku, a więc i trudność w zbudowaniu jednolitego systemu relacji państwo-firma - dodał.
Uczestnicy debaty o jednolitym rynku obok korzystnych zjawisk jak ujednolicenie praw, w tym i konsumentów, czy swobodny przepływ towarów, wskazywali jednak i na istniejące bariery.
Prezes firmy kosmetycznej Dr Irena Eris Henryk Orfinger podkreślał, że np. wejście na rynek niemiecki dla polskiego producenta kosmetyków jest prawie niemożliwe, a firma wycofała się z Niemiec pod presją ewidentnie wspólnej akcji tamtejszej konsumentów i konkurencji.
Powszechna jest dyskryminacja podmiotów zagranicznych - oceniła z kolei prezes skupiającej głównie sieci handlowe Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji Renata Juszkiewicz. Jak mówiła, na Słowacji wprowadzono wysokie kary za sprzedaż towarów po terminie przydatności, ale pod tym kątem kontrolowane są w praktyce wyłącznie zagraniczne sieci handlowe. W tym samym kierunku idą Czechy i Węgry - dodała Juszkiewicz.
Podsumowując dyskusję Piechociński stwierdził, że na jednolitym rynku przegrają ci, którzy myślą, że to wyłącznie politycy i prawo tworzą równe warunki działania. Regulacje i polityka nie zastąpią aktywności i przedsiębiorczości, dlatego najważniejsze jest wyzwalanie tych postaw - ocenił wicepremier.
9200848
1