Ubezpieczenie od klęski suszy w najbardziej zagrożonych tym kataklizmem rejonach kraju wciąż bardzo trudne. Polisy owszem kupić można, ale bez szans na dopłatę z budżetu państwa. Prace nad nowelizacją ustawy trwają już półtora roku i nic na to nie wskazuje, aby szybko się skończyły.
Jak na razie wygląda to następująco. Obowiązkowe polisy wykupiło 10% rolników, którzy ubezpieczyli 25% powierzchni upraw rolnych w kraju. Są to głównie tylko duże gospodarstwa.
Robert Jakubiec – KRIR: jeżeli teraz jest koszt produkcji hektara pszenicy, rzepaku czy innej uprawy poniżej kosztów opłacalności czyli przynosi stratę, to rolnik, żeby ciąć koszty nie ubezpiecza tego.
Niestety wciąż nie jest rozwiązana kwestia ubezpieczenia od klęski suszy w sporej części kraju. W rejonach, gdzie jej wystąpienie jest prawie pewne polisy są bardzo drogie. Wprawdzie budżet państwa płaci za połowę polisy, ale tylko pod warunkiem, że jej cena nie przekroczy ustawowych limitów. I koło się zamyka.
Nad zmianami przepisów, które zagwarantują firmom ubezpieczeniowym większe bezpieczeństwo finansowe rząd i sejm pracują od dawna. Ale wciąż bezskutecznie.
Konrad Rojewski – Polska Izba Ubezpieczeń: jest to na razie projekt. Projekt będzie dyskutowany. Jeżeli wejdzie to w życie to prawdopodobnie od przyszłego roku, może jesienią tego roku.
Sprawa przez wiele miesięcy była blokowana przez ministerstwo finansów, które nie chciało zgodzić się na zwiększenie tzw. reasekuracji dla firm ubezpieczeniowych. I to właśnie od zgody resortu finansów wszystko zależy, bo rozwiązania ustawowe są gotowe od dawna.
Henryk Kowalczyk – poseł PiS: taka ustawa jest stosowna, nawet ona była opracowana przez komisję rolnictwa, wspólnie przez wszystkich posłów, ponad podziałami partyjnymi i tak już półtora roku jest zablokowana w tej chwili.
W tym roku na dopłaty do ubezpieczeń rolniczych rząd przeznaczył 300 milionów złotych. To dwukrotnie więcej niż rok temu.
8194562
1