W polskich pośredniakach roi się od patologii. Niestety, za sporą ich część odpowiadają jednak sami pracodawcy - informuje "Puls Biznesu".
Przeprowadzona niedawno kontrola Najwyższej Izby Kontroli (NIK) w urzędach pracy pokazała, że skuteczność publicznych pośredniaków jest niska, a urzędnikom zależy raczej na reperowaniu statystyk niż faktycznej pomocy bezrobotnym.
Raport NIK pokazuje jednak, że za słabość systemu pośrednictwa odpowiadają nie tylko urzędy pracy - mniejsze lub większe grzechy mają na sumieniu również pracodawcy. Traktują pośredniaki jako darmowy słup ogłoszeniowy oraz dojną krowę, z której można wyciągać pieniądze podatników.
Kontrola NIK wykazała np., że państwowe urzędy pracy służą pracodawcom jako narzędzie powiększania zatrudnienia w szarej strefie. Proceder jest prosty: firma, która chce zatrudnić pracownika na czarno, zgłasza swoją ofertę do urzędu, który publikuje ją w internecie i na tablicy ogłoszeń.
Pracodawca ma w ten sposób darmowy wpis do bazy ofert pracy, którą codziennie przeglądają tysiące potencjalnych pracowników. - Kiedy urząd wyszuka firmie odpowiedniego kandydata, pracodawca ten - pod różnymi pretekstami - ofertę wycofuje - tłumaczą analitycy NIK.