Miały promować jedyny w świecie kanał z unikatowymi pochylniami, ale nigdy na niego nie wpłyną. Zamówione przez urzędników z Ostródy statki są o 5 cm za szerokie i nie mieszczą się ani w śluzach, ani na pochylniach. Mało tego. Nie przeszły testów, bo zaczęły tonąć. Tak biurokraci utopili trzy miliony złotych!
W przetargu ogłoszonym przez burmistrza Ostródy Olgierda Dąbrowskiego (60 l.) na budowę trzech jednostek, których armatorem miała być należąca do miasta Żegluga Ostródzko - Elbląska wystartowało dziesięć firm. Komisja przetargowa wybrała tę, której oferta była najtańsza.
- Nie liczyło się, że wyłoniony wykonawca nie miał doświadczenia w budowie takich statków. Nie liczył się też kapitał zakładowy firmy i zabezpieczenia w przypadku fiaska budowy. Odrzucono znane stocznie. Pieniądze wydane, a statki nie pływają. Wyjaśnieniem sprawy powinna zając się prokuratura - mówi radna Mirosława Bilińska (39 l.).
Pierwsza z trzech zamówionych jednostek już od roku powinna przemierzać Kanał Elbląski, jednak do dziś nawet nie została odebrana. Stoi na kołkach w zakładzie wykonawcy.
- Jak statek wodowano, to stał się niestabilny. Nie przeszedł próby obciążeniowej i zaczął tonąć - powiedział nam jeden z pracowników ostródzkiego armatora. Potwierdza to urząd marszałkowski w Olsztynie.
- Wpłynęła do nas informacja o niespełnieniu norm niezbędnych do dopuszczenia przez Państwowy Rejestr Statków do ruchu statków po Kanale Elbląskim - informuje Łukasz Bielewski.
Burmistrz Ostródy Olgierd Dąbrowski, na budowę statków otrzymał dofinansowanie z funduszy strukturalnych UE. Jeżeli do końca czerwca statki nie wypłyną, miasto będzie musiało zwrócić dotację wraz z odsetkami. Co na to wszystko burmistrz i wykonawca statków? Nikt nie chciał z nami rozmawiać.