Upadek zakładów mięsnych w Brodnicy postawił pytanie czy to początek fali bankructw oraz większych przemian w przemyśle mięsnym. Sami przedsiębiorcy uspokajają i twierdzą, że nie dzieje się nic złego. W branży działa ponad 3 tysiące firm. W ostatnich latach wiele z nich zostało one znacznie wzmocnionych unijnymi funduszami.
Zbigniew Nowak – ZM „Nowak”: możliwości polskich zakładów wzrosły. My się tu po prostu dusimy. My musimy coś zrobić w związku z tym.
Ale jednocześnie przedsiębiorcy musieli ponieść duże nakłady na przystosowanie się do unijnych standardów sanitarno-weterynaryjnych. Przeinwestowanie, niekorzystny kurs euro oraz brak nowych rynków zbytu – to główne powody obecnych kłopotów.
Marek Langowski - ZM MAT „Czerniewice”: rok 2008 będzie bardzo ciężki dla branży. Przetrwają firmy, które mają stabilną sytuację finansową. Mają perspektywy eksportowe. Ponieważ rzeczywiście tych firm w Polsce jest za dużo.
Szansą na poprawę tej sytuacji jest oczywiście konsolidacja oraz specjalizacja produkcji. Ale to idzie jak po grudzie.
Marek Langowski - ZM MAT „Czerniewice”: do tanga trzeba dwojga zawsze. Możliwości przejęć w branży oczywiście istnieją, natomiast nikt nie jest w branży zainteresowany przejęciem takich zakładów, które są krótko przed upadłością.
A tak było właśnie z zakładami mięsnymi w Brodnicy. Ale mimo wszystko zdaniem przedstawicieli branży zbyt wcześnie na odtrąbienie kryzysu.
Witold Choiński – Izba Gospodarcza „Polskie Mięso: część zakładów mogła się znaleźć w takiej sytuacji, natomiast czy to dotyczy całej branży, myślę że nie. Branża bardzo liczy, że w najbliższym czasie ruszy w większym stopniu eksport do Rosji. Na razie problemem są licencji eksportowe, które mają tylko 3 firmy. Szansą jest też Ukraina, ale dopiero, gdy wejdzie do Światowej Organizacji Handlu i będzie musiała obniżyć cła na polskie mięso.