Producenci roślin energetycznych będą mogli ubiegać się o dopłaty do upraw. Wypłaci je Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Umożliwiają to zmienione przepisy ustawy dotyczącej tej agencji, które Sejm przyjął podczas ostatniego posiedzenia. Nowelizacja pozwala też na wsparcie dla firm ubiegających się o rejestrację nazwy produktu rolnego lub środka spożywczego jako chronionej nazwy pochodzenia, chronionego oznaczenia geograficznego lub nazwy specyficznego charakteru.
Zgodnie z nowelą listę roślin energetycznych oraz wysokość dopłat będzie określała co roku Rada Ministrów. Dotychczas ustawa przewidywała dopłaty tylko do dwóch gatunków roślin - wierzby oraz róży bezkolcowej. Teraz lista będzie ustalana bardziej elastycznie. W najbliższym czasie trafią na nią najprawdopodobniej miskantus oraz malwa pensylwańska. Nad przydatnością do celów energetycznych roślin uprawianych w warunkach polskich pracuje obecnie na zlecenie Ministerstwa Rolnictwa Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Radzikowie.
Wsparcie produkcji tego rodzaju roślin będzie pochodziło ze środków krajowych. W ubiegłym roku wynosiło ono 55,4 euro na hektar. W 2006 r. wzrośnie do 70 euro/ha.
Nowelizacja ułatwia uzyskiwanie dopłat, producent bowiem nie będzie już musiał legitymować się umową kontraktacyjną z firmą przerabiającą rośliny na opał. Po tej zmianie plantator dostanie dopłatę także wtedy, gdy wykorzystuje rośliny na cele energetyczne we własnym gospodarstwie.
Zmiana przepisów była konieczna, należało bowiem dostosować przepisy do wymogów prawa unijnego. Pozwala ono na wspieranie środkami publicznymi upraw roślin wykorzystywanych do wytwarzania energii elektrycznej i termalnej, nie mogą to być jednak dopłaty tzw. obszarowe stosowane do upraw rolnych. Program dopłat do produkcji roślin energetycznych musi uzyskiwać zgodę Komisji Europejskiej.
Inne zmiany do ustawy o ARiMR dotyczą pomocy finansowej dla małych i średnich przedsiębiorstw na przygotowanie wniosku o rejestrację produktów regionalnych. Agencja może jej udzielać w wysokości do 10 tys. zł. Będzie przeznaczona na przygotowanie niezbędnych dokumentów potrzebnych do zgłoszenia wniosku do Komisji Europejskiej tj. m.in. przygotowania historii produktu, opisania metody produkcji oraz jego oznakowania. O rejestrację starają się na ogół drobni producenci, dla których koszty rejestracji są znacznym obciążeniem. W Unii Europejskiej zarejestrowano dotychczas 700 produktów regionalnych. Polska nie ma jeszcze ani jednego, ale stara się o zarejestrowanie dziewięciu, m.in. serów owczych i miodów.
Ustawę musi jeszcze rozpatrzyć Senat