Kradzieże stały się w Polsce zjawiskiem powszechnym. Nikogo już nie dziwią rabunki w pociągach, włamania do piwnic czy też wybite szyby w samochodach. Ofiary złodziei obwiniają siebie o nienależyte zabezpieczenie danej rzeczy. Świat stanął na głowie! Pilnie strzeżemy portfeli, coraz rzadziej parkujemy drogie auta w niestrzeżonych miejscach.
Ciężko nam zrozumieć zatem mentalność zachodnich sąsiadów. Czy możemy sobie wyobrazić zostawienie bez obawy niezapiętego roweru przed sklepem czy też otwartego samochodu z radiem wewnątrz? Przez rok mieszkałam w bawarskiej wsi. Wspomniane przeze mnie praktyki są tam na porządku dziennym. Budziłam ogólną wesołość zapinając rower moim niezawodnym "krowim" łańcuchem z wielką kłódką (nabyłam go w Polsce po tym, jak ukradziono mi czwartego z kolei "górala").
Zgubiłam raz na dworcu w Monachium pełen gotówki i kart płatniczych portfel. Zostawiłam go przy schowku na bagaż. Zorientowałam się mniej więcej po 20 minutach. Portfel czekał już na mnie na pobliskim posterunku policji. Łut szczęścia?
W Niemczech nie jeździ się też na gapę. I to nie w obawie przed wysoką karą. Po prostu jest to kradzież. A żadna forma kradzieży nie znajduje akceptacji niemieckiego społeczeństwa. Uczciwość wpaja się dzieciom od małego: "nie zrywaj cudzych truskawek", "nie oszukuj w szkole" etc. Obywatele sami stworzyli sobie system bezpieczeństwa.
Ale w Polsce uczciwość nie popłaca. Pogląd ten mniej lub bardziej otwarcie wciąż niestety podziela większość naszego społeczeństwa. Przez dziesiątki lat życia w PRL- w realiach gospodarki planowanej, Polacy nauczyli się oszukiwać System. Cechami pożądanymi stały się spryt i brak skrupułów. Ten, który umiał kombinować, mógł pozwolić sobie na dostatnie życie. Wszystko było wspólne-"nasze", czyli niczyje. Bez zahamowań, masowo okradano państwowe zakłady pracy. Kwitł czarny rynek.
System wartości i pojęcie moralności w społeczeństwie polskim zostały mocno zachwiane. Tych, którzy próbowali żyć uczciwie, nazywano nieudacznikami.
Wraz z nastaniem III Rzeczpospolitej przyszło nam funkcjonować w nowym ustroju, według nowych reguł. Czy jednak do wszystkich dotarł sens słowa "demokracja"? Okazuje się, iż większość Polaków uważa, że ma niewielki wpływ na losy kraju. Nadal czują się trybikami w wielkiej machinie polityki. Nie utożsamiają się z instytucją państwa- Polska dzieli się dla nich na "tych co na górze" i pozostałą rzeszę maluczkich. Brak jest postawy obywatelskiej, pokazuje to choćby niska frekwencja w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Zachowanie władz nie przyczynia się do popularyzacji uczciwości w Polsce. Jedna afera korupcyjna goni kolejną. W społeczeństwie żywy jest wciąż pogląd "jak oni kradną to i my możemy". Oby nie dać się złapać. Pokutuje mentalność Kalego: "Kali ukraść krowę- dobry uczynek, Kalemu ukraść krowę- zły". Najgorsze jest to, że większość ludzi nie zdaje sobie w ogóle sprawy z tego, że kradnie. Jeżdżenie na gapę, kupowanie kradzionych rzeczy czy też wyłudzanie od państwa rent nie jest przez większość polskiego społeczeństwa odbierane jako oszustwo.
Dziwi mnie także bierność, a wręcz znieczulica, polskiego społeczeństwa. Podróżując ostatnio po Dolnym Śląsku pociągiem, byłam świadkiem oburzającej sceny. Do przedziału wkroczyło dwóch niechlujnie ubranych mężczyzn z wypakowanymi po brzegi torbami markowych butów. Podchodzili do każdego pasażera po kolei starając się sprzedać towar. Sposób w jaki się zachowywali i cena, którą podali, jednoznacznie wskazywały, iż rzeczy te pochodziły z kradzieży. Natychmiast udałam się do konduktora. Dowiedziałam się, że "policja tu i tak nic nie zdziała i nie ma sensu jej zawiadamiać". Nikt inny nie zareagował (parę osób ciesząc się z okazji, dokonało zakupu!).
Czy możemy się zatem dziwić, że żyjemy w państwie bezprawia? Sami sobie na to pozwalamy. Już przed wiekami Konfucjusz mówił "zróbcie, by uczciwość opłacała się bardziej niż kradzież, a nie będzie kradzieży". Zróbmy. Zacznijmy od siebie.