Ceny wyrobów tytoniowych w Polsce w ciągu ośmiu lat zdrożały o 110 proc. Z tego 4 procent trafiło do producentów, resztę zgarnął fiskus. Gdyby nie jego pazerność, pudełko z dwudziestoma papierosami mogłoby kosztować 1,5 złotego.
Średnia cena paczki papierosów w Polsce to dziś ok. 9,2 złotego. Jeszcze w 2003 roku płaciliśmy za nią zaledwie 4,4 złotego. Udział akcyzy w cenie brutto wynosi 66 proc. (stawka kwotowa plus stawka procentowa). Udział 23-procentowego VAT-u w cenie brutto to 19 proc. (jest to 23 procent cenny netto), koszty surowca, produkcji i marża sprzedawcy - 15 proc. Łącznie 85 proc. ceny trafia do państwowej kasy.
Udział podatku akcyzowego w cenie może być jeszcze większy, jeśli papierosy są tańsze niż 9,2 złotego. A to dlatego, że to od tej kwoty liczona jest wspomniana wcześniej minimalna stawka kwotowa. Państwo za wytworzenie każdego tysiąca papierosów każe sobie płacić 158,36 zł. W przeliczeniu na jedną paczkę papierosów to aż 3,2 zł. Pudełko w cenie 7,5 zł będzie miało w sobie większy udział podatków, bo naliczony on będzie od wyższej wartości. To jednak nie koniec.
Stawka procentowa wynosi 31,4 proc. ceny detalicznej. Im wyższa cena, tym więcej pieniędzy trafia do budżetu. W przypadku paczki za 9,2 zł będzie stanowić kolejne 2,9 zł podatku. W sumie akcyza pochłonie ok. 6,1 zł.
Jakby tego było mało, producent musi uwzględnić w cenie jeszcze 23-procentowy podatek VAT. Wyniesie on 1,7 zł (udział cenie: 19 proc.). W ten oto sposób pazerny fiskus zabierze palącym Polakom 7,8 zł z każdej wypalonej paczki.
Fala podwyżek przed nami
Okazuje się, że palacze muszą być przygotowani na kolejne podwyżki akcyzy. Co prawda wzrosty nie będą tak drastyczne jak w ubiegłych latach.
Wraz z wejściem do Unii Europejskiej Polska zobowiązała się, że do 2018 roku osiągniemy poziom akcyzy 90 euro za każde tysiąc sztuk papierosów.
- To wynik naszych zobowiązań wynikających z członkostwa w Unii Europejskiej. Ten poziom nie jest niski, ale biorąc pod uwagę, że dziś to już około 78 euro na tysiąc sztuk, to można założyć, że przy 2-3 proc. wzroście rok do roku osiągniemy wymagany poziom - uspokaja Marcin Wiktorowicz z British American Tobacco Polska.
Jego zdaniem podatek akcyzowy w latach 2003-2010 rósł gwałtownie. Jego wartość skoczyła w tym czasie o prawie 170 proc., w niektórych latach przyrastając nawet o 20 proc. Jednocześnie podkreśla, że akcyza jest już na wysokim poziomie, więc nie będą potrzebne skokowe podwyżki, żeby spełnić unijne wymogi.
- Polityka podnoszenia podatku akcyzowego o około 2-3 proc. rocznie, pozwoliłaby po raz pierwszy od wielu lat na zachowanie równowagi pomiędzy wzrostem cen a wzrostem siły nabywczej konsumentów. Moim zdaniem może to przeciwdziałać rozszerzeniu szarej strefy, której wartość już dziś szacuje się na ponad 3,5 mld złotych rocznie, co stanowi ok. 15 proc. całego rynku sprzedaży papierosów w Polsce - wskazuje Marcin Wiktorowicz.
Dodaje również, że cały rynek można wyceniać na ok 27 mld złotych, z czego ponad 80 proc. to podatki.
Producenci nie zarobią
Z porównania cen wyrobów tytoniowych w roku 2003 i 2011 można wnioskować, że wszelkie podwyżki wynikają z zapotrzebowania krajowego budżetu. Osiem lat temu po odliczeniu wszystkich podatków w kieszeni producenta zostawało ok. 1,37 złotego przy cenie ok. 4,4 za paczkę. Dziś jest to 1,42 zł. W ciągu ośmiu lat koncerny tytoniowe zyskały 4 procent, reszta z blisko 109-procentowej podwyżki trafiła do państwowej kasy.
Zobacz również: Stop paleniu przy dzieciach!
- Warto zwrócić uwagę, że od lat ceny papierosów w Polsce gonią podwyżki akcyzy. Nie rośnie natomiast realnie przychód netto, po opodatkowaniu, który trafia do producenta i innych uczestników rynku tytoniowego. Dane wskazują, że wartość po opodatkowaniu od lat jest właściwie niezmienna - mówi przedstawiciel rynku tytoniowego Marcin Wiktorowicz.