Ostatnia dekada lipca zaczęła się od spadku cen skupu trzody chlewnej. W tym samym czasie w górę szły notowania na rynku wołowiny i drobiu.
Ministerstwo rolnictwa poinformowało, że żywiec wieprzowy był skupowany w tym okresie przeciętnie po 4 zł i 70 groszy za kilogram. To o 1 proc. taniej niż miesiąc wcześniej. Tym samym utrzymuje się niski poziom opłacalności hodowli trzody chlewnej, na co od dawna narzekają zwłaszcza mniejsi producenci i dlatego część rolników ogranicza hodowlę świń lub nawet całkowicie z niej rezygnuje.
W przeciwieństwie do producentów wieprzowiny zadowoleni z cen skupu są hodowcy bydła mięsnego. Przetwórnie płaciły bowiem według ostatnich danych za kilogram wołowiny ponad 5,5 zł, a to oznacza wzrost cen w ciągu miesiąca o 3 procent. W dodatku zakłady mięsne sygnalizują, że rośnie zapotrzebowanie na wołowinę dobrej jakości, a więc i jej ceny nie powinny spadać. Zresztą wpływa na to także fakt, że sporą część tego mięsa eksportujemy. Ten wołowy boom trwa już od dawna, wystarczy tylko wspomnieć, że w ubiegłym roku ceny bydła w skupie były o prawie 1/3 niższe.
O 4-5 proc. przez miesiąc podrożały także kurczęta. Za brojlery płaci się hodowcom po 3,71 zł za kilogram. W tym samym czasie indyki kosztowały 5,96 zł i choć potaniały o 1-2 proc., to jednak i tak są one relatywnie drogie, bo z danych resortu rolnictwa wynika, że przed rokiem za indyki płacono o 30 proc. mniej. W ten sposób rynek odpowiada na rosnący popyt na ten gatunek mięsa i jego przetwory. Według ekspertów, ceny skupu indyków powinny się jeszcze długo utrzymywać mniej więcej na obecnym poziomie.