Premier Donald Tusk powiedział w piątek, że zrozumie prezydenta zarówno jeśli Bronisław Komorowski podpisze ustawę o nasiennictwie, jak i gdy tego nie zrobi, bo - jak zaznaczył premier - kwestia upraw genetycznie modyfikowanych jest bardzo trudna.
Premier zadeklarował, że „jako człowiek", jest przeciwnikiem żywności genetycznie modyfikowanej. Poinformował, że jako prezes Rady Ministrów długo dyskutował na ten temat "z ministrem rolnictwa i ludźmi, którzy czują się odpowiedzialni za polskich rolników". Stwierdził, że ponieważ sprawa ta rodzi wiele pytań, to on zrozumie prezydenta, zarówno jeżeli zdecyduje się podpisać ustawę o nasiennictwie, jak i gdy tego nie zrobi. "To dylemat nierozwiązywalny" - mówił na piątkowej konferencji prasowej Tusk.
Jak zaznaczył, nikt nie jest za tym, by polski rynek zalała żywność GMO, ale też nikt nie chce, by polskie rolnictwo straciło konkurencyjność na rzecz tych, którzy używają produktów genetycznie modyfikowanych, czyli np. soi, kukurydzy do produkcji pasz dla trzody czy kurczaków.
Zdaniem szefa rządu sprawa stosowania produktów genetycznie modyfikowanych jest "jednym z tych dylematów, gdzie można podjąć różną decyzję", ale w każdym przypadku trzeba będzie ponieść tego koszty.
Ustawa o nasiennictwie podczas całego okresu procedowania w parlamencie wzbudzała wiele kontrowersji. Została uchwalona 1 lipca br. Po pracach w Senacie, które zakończyły się 29 lipca, dokument został skierowany do prezydenta, który może ustawę podpisać, zawetować lub skierować do Trybunału Konstytucyjnego.
Ustawa nie reguluje upraw genetycznie modyfikowanych. Określa tylko tryb rejestracji i wytwarzania materiału siewnego głównie tradycyjnych odmian roślin. Przepis ustawy, który budzi kontrowersje dotyczy możliwości rejestracji odmian transgenicznych. W ustawie znalazł się, bo tego wymaga unijne prawo.
Jak dowiedziała się PAP w biurze prasowym Kancelarii Prezydenta, prezydent ma czas na podpisanie ustawy o nasiennictwie do 24 sierpnia.
9409584
1