W zakładach przetwórczych zaczął się gorący okres. O kilka dni później niż zwykle ale powoli rusza już skup truskawek przemysłowych.
Problem w tym, że opóźniony skup oznacza skumulowanie prac. Jeszcze nie skończą się truskawki, a już zaczną przyjeżdżać pierwsze transporty porzeczek. A potem wiśni.
Na razie do przetwórstwa trafia przed wszystkim to czego nie wchłonął rynek detaliczny, czyli odmiany deserowe. A póki co nie jest tego wiele.
Truskawki z szypułką do produkcji koncentratu przyjmują tłoczarnie. Tam ceny jeszcze wysokie około półtora złotego za kilogram, ale jak mówią skupujący prawdopodobnie spadną.
Bo inaczej w przetwórniach za odszypułkowane owoce przeznaczane do mrożenia trzeba by płacić przynajmniej 2 złote. Tymczasem zakłady najczęściej próbują zaczynają od ceny 1 złotych 60 – 1 zł 90 groszy w punktach skupu. Dowożąc owoce bezpośrednio do zakładu można dostać 15 – 20 groszy więcej.
Ceny skupu truskawek w zakładach są teraz ponad 2 razy wyższe niż przed rokiem. Równie tani jak w ubiegłym sezonie jest za to agrest. I szans na podwyżki raczej nie ma bo chłodniom zostały jeszcze zeszłoroczne zapasy.
Nasi producenci truskawek muszą walczyć już nie tylko o rynek zachodni. Konkurencja wdziera się także na Wschód. W Rosji zaczynają nas wypierać tureccy eksporterzy.
Eksport truskawek na Wschód to dla wielu plantatorów ze wschodznich terenów Polski jeszcze dochodowy interes, bo uzyskują lepszą cenę niż za owoce sprzedawane na rynku krajowym. Mniejsi rolnicy korzystają z pośrednictwa punktów skupu.
Najwięksi plantatorzy sami organizują eksport do Rosji, ale coraz mniej są zadowoleni z ceny i obawiają się, że w najbliższych latach może być gorzej.
Na razie polskie owoce bronią się na rynku wschodnim, bo są smaczniejsze. Ale nie za każdą cenę eksport się opłaci. A polskie przetwórnie, według plantatorów płacą za mało.